czwartek, 20 lipca 2017

"Królestwo kanciarzy" - Leigh Bardugo





Po skończeniu "Szóstki wron" nie zabrałam się od razu za "Królestwo kanciarzy" - zrobiłam sobie przerwę na dwie inne książki i dopiero wtedy uznałam, że już czas, że naszła mnie prawdziwa ochota na kontynuację tej niezwykłej historii. Sięgnęłam po tego czerwonego grubaska jednocześnie ciesząc się, że wracam do Ketterdamu i żałując, że moja przygoda z Szumowinami niedługo się zakończy. Teraz, gdy już przeczytałam całość od deski do deski, powiem wam jedno: jeśli nadal zastanawiacie się, czy sięgać po "Szóstkę Wron" i jej kontynuację - nie wahajcie się ani chwili! Oba tomy są tak samo świetne, ale gdybym koniecznie miała wybierać... wydaje mi się, że "Królestwo kanciarzy" podobało mi się nawet bardziej.








O KSIĄŻCE

"Królestwo kanciarzy" - Leigh Bardugo
Tytuł oryginalny: Crooked Kingdom
Wydawnictwo: Mag
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 608
Cena okładkowa: 45 zł




FABUŁA

O ile w "Szóstce wron" wiadomo było, że fabuła będzie kręcić się wokół skoku na Lodowy Dwór i to właśnie to będzie punktem kulminacyjnym, o tyle w "Królestwie kanciarzy" każde wydarzenie było dla mnie niespodzianką. Jasne, wiedziałam, że Szumowiny będą walczyć o Inej, że Van Eck będzie jeszcze miał z nimi do czynienia, że coś trzeba będzie zrobić z nieszczęsnym Kuweiem i jego parem, ale poza tym nie miałam pojęcia, co będzie się działo w tej książce. Dzięki temu każdy zwrot akcji i każda nowa sytuacja były dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż nie wiedziałam, w jakim kierunku to wszystko zmierza.

Fabuła ciągle gnała do przodu, co rusz działo się coś nowego i zupełnie niespodziewanego, a ekipa Kaza co chwilę planowała nową akcję, jedną bardziej szaloną od drugiej. Mówię całkiem szczerze - przy tej książce nie dało się nudzić!






BOHATEROWIE

Większość postaci już znamy, bo odgrywały ważne role w pierwszym tomie. Pojawia się też kilku nowych bohaterów, ale pierwsze skrzypce nadal gra niezawodna ekpia Kaza Brekkera. Na całe szczęście każdy jej członek zachował swoje charakterystyczne cechy, które tak w nich uwielbiałam podczas czytania "Szóstki wron". Co ciekawe, każda z postaci przeszła również jakąś zmianę - jedni bohaterowie wydorośleli, inni z kolei odrobinę złagodnieli, jeszcze inni nareszcie zrozumieli samych siebie. 

W tym tomie autorka doprowadziła do końca wszystkie wątki miłosne, jakie rozpoczęła (mniej lub bardziej dyskretnie) w pierwszej części. Nie zdradzę wam jednak nic o nich, musicie przeczytać sami! Ostrzegam tylko, że warto być gotowym zarówno na uśmiech i ciepło w sercu, jak i rozczarowanie.

Uwielbiam sposób, w jaki Leigh Bardugo ukształtowała swoich bohaterów i ich charaktery, każdemu z nich dając "to coś". Zrobiła to po mistrzowsku. Polubiłam ich wszystkich i niewyobrażalnie trudno było mi przewrócić ostatnią stronę, bo oznaczało to, że znam już wszystkie ich losy i nic więcej już nie będzie - żadnego więcej żartu Jespera, żadnej więcej zadziornej odpowiedzi Niny, żadnego więcej złośliwego komentarza Kaza. Będę za nimi tęsknić!






STYL AUTORKI I WYDANIE

O tym, jak cudnie wydane jest "Królestwo kanciarzy" chyba nie muszę wspominać? Urocze czerwone wykończenia stron, oprócz ślicznego wyglądu, dawały mi sporo rozrywki, bo nie zostały dobrze porozcinane i musiałam "rozrywać" każdą stronę po kolei. To nie krytyka - naprawdę miałam przy tym radochę :) Oprócz tego niezawodna czarna wstążeczka, dwie śliczne mapki i przyciągająca wzrok okładka. Wszystko to składa się na cudnie wydaną książkę (z jeszcze lepszym wnętrzem)!

A cóż więcej mogę powiedzieć o stylu pisania Leigh Bardugo? Wszystko zawarłam już w recenzji "Szóstki wron", a tu jest tylko lepiej - książka jest napisana świetnie, nie ma nudnawych fragmentów czy zbędnych wywodów, a fabuła porywa i nie można się od niej oderwać. Wiem, że mimo to jej książki nie każdemu przypadają do gustu, ale moje czytelnicze serduszko skradły całkowicie i zostaną w nim na długo. Mała rada: nie kierujcie się do końca recenzjami innych, one mają być tylko wskazówką. Mnie niektóre wypowiedzi odrobinę zniechęciły do tej serii, ale w końcu zdecydowałam, że skoro już leży na półce, to wypada ją przeczytać. I tak bardzo się cieszę, że to zrobiłam! Zawsze warto przekonać się samemu, szczególnie, gdy książka zbiera skrajne opinie.







OGÓLNIE

"Królestwo kanciarzy" zachwalam i będę zachwalać, dlatego przepraszam, jeśli ta recenzja jest zbyt słodka! Nic nie poradzę, że nawet minimalne wady tej książki (jakieś tam pewnie ma, ale mnie o nie nie pytajcie) nie mogą przyćmić jej licznych zalet. Od ciekawej fabuły i zaskakujących zwrotów akcji, poprzez zabawnych i oryginalnych bohaterów, aż do ślicznej oprawy graficznej - dla mnie ta książka to jedna z tych, które zawsze będę ciepło wspominać i polecać każdemu w zasięgu wzroku.



MOJA OCENA

★★★★★★★★★★   10/10 







P. 

 (very.little.book.nerd)






9 komentarzy:

  1. Wydanie jest fenomenalne - inne wydawnictwa powinny brać przykład ;) Co do książki, to podobała mi się, ale mam kilka 'ale'. Mianowicie nie do końca podobało mi się zakończenie i to, co autorka zrobiła z jednym bohaterem - tak jakby czuła się do tego przymuszona. Według mnie nie wyszło to zbyt naturalnie. Poza tym podobnie jak w przypadku "Szóstki wron", tak i tu miałam problem z wbiciem się w akcję. I ostatnia rzecz - Bardugo potworzyła za dużo par. Niby wątki romantyczne nie dominowały, ale w pewnym momencie czułam przesyt.
    To tyle ;) Trochę zamarudziłam, ale w ostateczności książka była przyzwoita.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki za ciekawy komentarz! :)
      Z jednej strony może i masz rację, że autorka z tym konkretnym bohaterem postąpiła odrobinę schematycznie. Mi również się to nie spodobało, ale gdy ochłonęłam, pomyślałam "gdyby tego nie zrobiła, też pewnie wyszłoby średnio - zbyt łatwo i przyjemnie". Mam mieszane uczucia co do tej sytuacji i chyba cokolwiek by autorka postanowiła, zawsze ktoś byłby niezadowolony, ale przynajmniej dzięki temu końcówka była bardziej przepełniona emocjami ;)
      Z wbiciem się w akcję problemu akurat nie miałam. Każdy początek ma prawo być nudniejszy, żeby wprowadzić w fabułę, ale tutaj nie miałam tego odczucia.
      A jeśli chodzi o ilość par - to również mi nie przeszkadzało, bo jak napisałaś "wątki romantycznie nie dominowały", i według mnie po prostu trochę ubarwiały relacje między bohaterami. Ale rozumiem, że jeśli ktoś nastawiał się na czystą fantastykę czy akcję - te romantyczne wątki mogły poprzeszkadzać, w końcu nikt ich w tej książce raczej nie oczekiwał.
      Oj żadne "zamarudziłam", cieszę się, że miałam z kim podyskutować, zazwyczaj z tym krucho :D
      Pozdrawiam cieplutko! <3

      Usuń
    2. Wróciłam ;) Szkoda, że nie masz Disqusa, bo widziałabym, że odpisałaś, ale fajnie, że dałaś znać u mnie :)
      A wracając do tej dramatycznej sceny na końcu, to okoliczności, które doprowadziły do tej sytuacji nie były najlepsze. Bardugo mogła wymyślić coś innego. Nie mam nic przeciwko temu, że zrobiła coś tak drastycznego, bo dzięki temu zakończenie nie było przesłodzone, ale sposób w jaki to zrobiła pozostawał sporo do życzenia. Już chyba wolałabym, aby cała ta sytuacja bardziej wynikła z przebiegu akcji i żeby była połączona bezpośrednio z wydarzeniami w Ketterdamie, a nie wyskoczyła tak ni z tego, ni z owego. Trochę pokręciłam, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś ;)
      A co do par, to po prostu przeszkadzało mi to, że mięliśmy 6 bohaterów i że w obrębie tej grupy wszyscy połączyli się w pary. Bardugo dobrze ukazała te wszystkie uczucia, ale to było za bardzo przewidywalne. To już jest takie czepialstwo z mojej strony, ale taka maruda ze mnie ;P
      Dobra, dorzucę coś pozytywnego :D Uwielbiam klimat tej książki. Ketterdam i te jego brukowane uliczki. To budowało niesamowitą atmosferę! Poza tym strasznie polubiłam bohaterów - każdego z osobna, ale szczególnie Matthiasa i Jespera :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    3. Jakoś nie jestem przekonana do Disqusa, chociaż to, że widać odpowiedzi, jest ogromnym plusem... może kiedyś :)
      Jasne, rozumiem o co ci chodzi i w sumie coś w tym jest. Może i racja, że to wydarzyło się tak trochę ni z tego, ni z owego. Niby już po wszystkim i nagle dzieje się takie coś, tak jakby odrobinę wyrwane z kontekstu. Szczególnie, że ten chłopak, który przyczynił się do pokrzyżowania losów naszego bohatera, nie grał żadnej istotnej roli. Pojawił się, zrobił co musiał i zniknął. Hmm, przekonałaś mnie, że mogło to zostać rozegrane lepiej, serdecznie dziękuję za pomoc w znalezieniu minusa w tej książce! :D
      Jeśli chodzi o romantyczne kwestie, racja, że wszystkie te związki były do przewidzenia, ale nadal trzymam swoje zdanie, że ich wprowadzenie nie było takie złe. Nie dominowały akcji, działy się bardziej w tle, więc jak dla mnie mogły sobie być ;)
      Ufff, możemy się w czymś zgodzić :D Również zauroczył mnie klimat książki i Ketterdamu, jest taki niepowtarzalny! No i bohaterowie - jak już pisałam, uwielbiam ich wszystkich!
      Pozdrawiam i zachęcam do kolejnych tego typu komentarzy, tak bardzo je lubię!

      Usuń
  2. Przykro mi, że przeze mnie znalazłaś minusa tej książki. Zdecydowanie nie było to moim celem. Ale co tam - wiem, ze i tak ją kochasz :D
    A tak z innej beczki - czytałaś trylogię Grisza, czy jeszcze jest przed Tobą? Zastanawiam się czy ją czytać, czy jednak nie, ale w sumie bardziej skłaniam się ku tej drugiej opcji.
    Na pewno będę komentowała przy okazji kolejnych postów :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh... jak zawsze dałam komentarz w złym miejscu, ale już nie będę się wygłupiać i zmieniać ;)

      Usuń
    2. Żaden problem, jak słusznie zauważyłaś - ten mały minus (dosłownie minusiczek) absolutnie nie zmniejsza ogromu mojej miłości do tej książki :D
      Trylogia Grisza nadal przede mną i ja też nie jestem pewna, czy w ogóle po nią sięgnę. Może kiedyś, jak zupełnie nie będę miała co czytać, albo jak za bardzo zatęsknię za światem z "Szóstki Wron" ;)

      Usuń
  3. To wydanie jest tak piękne, że kupiłam dwie części na raz😂💖 Niestety na razie nie mam czasu na przeczytanie, ale już niedługo ❤️
    Pozdrawiam i zapraszam
    http://jenniferherondalebooks.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najpierw kupiłam "Szóstkę Wron", ale jeszcze zanim zaczęłam ją czytać dokupiłam sobie "Królestwo Kanciarzy" ;) Czytaj jak najszybciej, bo obie części są cudowne!

      Usuń