poniedziałek, 13 listopada 2017

"Lokatorka" - JP Delaney





Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o „Lokatorce” w ostatnim czasie. Premiera książki była już kilka miesięcy temu i to wtedy było o niej najgłośniej, ale cały czas jej okładka miga mi gdzieś podczas przeglądania Instagramów czy blogów. Zastanawiało mnie, czy naprawdę jest tak dobra, jak wszyscy mówią, czy też to tylko kolejna przereklamowana pozycja, na którą szkoda czasu. Nie ma oczywiście lepszego sposobu, niż przekonać się o tym na własnej skórze.  No więc przeczytałam i przekonałam się, że wcale nie jest tak dobra jak się spodziewałam po tych wszystkich opiniach, ale tak czy inaczej na swój sposób mi się spodobała.






O KSIĄŻCE

„Lokatorka” – JP Delaney
Tytuł oryginalny: The girl before
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 459
Cena okładkowa: 36,90 zł







FABUŁA

Fabuła kręci się wokół dwóch głównych bohaterek i dwóch planów czasowych. Naprzemiennie przenosimy się do  przeszłości i poznajemy losy Emmy z jej punktu widzenia, oraz do teraźniejszości, w której znajduje się Jane. Obie kobiety planują rozpocząć nowe życie, a jego początkiem ma być przeprowadzka. Gdy tylko trafiają na ogłoszenie dotyczące domu przy Folgate Street 1, bez wahania wypełniają formularz. Tak, formularz, bowiem aby zamieszkać w tym pięknym i bardzo minimalistycznym domu konieczna jest zgoda architekta, Edwarda Monkforda, który życzy sobie nie tylko wypełnienia testu, ale również pełnej akceptacji przeróżnych dziwnych reguł. Historie Emmy i Jane są do siebie niepokojąco podobne, a zwłaszcza, jeśli chodzi o rolę Edwarda w życiu obu kobiet…

Fabuła została skonstruowana naprawdę ciekawie, chociaż końcówka odrobinę mnie rozczarowała. Spodziewałam się czegoś więcej, mocniejszego „bum”. Na szczęście poza tym było całkiem okej i mimo, że akcja nie gnała jak szalona, to interesujące wątki i psychologiczne aspekty przeplatały się, tworząc ciekawy klimat, szczególnie, gdy niektóre tajemnice zaczęły wychodzić na jaw.






BOHATEROWIE

Jak już wspomniałam, w  „Lokatorce” mamy dwie główne bohaterki – Jane i Emmę. Obie kobiety są do siebie bardzo podobne, przede wszystkim z wyglądu, ale odrobinę również z charakteru, chociaż im dalej, tym mniej tego podobieństwa w nich widziałam. Z początku jedną z nich lubiłam bardziej niż drugą, może dlatego, że jej losy wydały mi się ciekawsze, ale potem role całkiem się odwróciły i to ta druga została moją faworytką.

Edward Monkford to dosyć złożona i tajemnicza postać, chociaż może nie aż tak tajemnicza jakbym chciała. Przez całą książkę ciężko mi było rozgryźć jego intencje względem bohaterek. Simon, chłopak Emmy, niestety mocno mnie irytował, bo był małą, ciepłą kluchą i tyle z niego pożytku.






STYL AUTORA I WYDANIE

Przy okazji – czy tylko ja tego nie sprawdziłam i dopiero na końcu, na ostatniej stronie, przy notce o autorze, zorientowałam się, że JP Delaney jest mężczyzną? Przez całą książkę byłam pewna, że autorem jest kobieta – nawet nazwisko damsko mi brzmiało. Przepraszam panie Delaney (a właściwie panie Strong)!

Książka jest napisana w bardzo przyjemny sposób i da się ją przeczytać bardzo szybko.  Dużo się dzieje i chociaż może nie zawsze fabuła porywa, to jednak ciągle idzie do przodu i układa się w coś ciekawego. Rozdziały zostały napisane z perspektywy dwóch bohaterek, i chociaż na początku męczyć może podobieństwo między nimi, potem nabiera ono sensu i dodaje smaczku całej historii. Akcja nieraz zwalnia na rzecz krótkich, zahaczających o psychologiczne aspekty rozważań którejś z bohaterek, ale mówiąc szczerze – pasowało to do klimatu tej historii.

Okładka jest świetna i wpadła mi w oko jeszcze przed premierą książki – już wtedy wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jej minimalistyczny styl i jasne kolory pasują do tej historii. Podoba mi się też sposób wydania – nagłówki informujące, kto jest narratorem czy też wstawki zawierające fragmenty formularza.






OGÓLNIE

Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale pewna osoba na Instagramie zasugerowała mi, że „Lokatorka” odrobinę przypomina „Dziewczynę z pociągu” i rzeczywiście, uważam, że coś w tym jest. Zatem jeśli komuś książka Pauli Hawkins się spodobała, z „Lokatorką” powinno być podobnie, a jeśli nie – i tak warto sięgnąć po tę drugą, bo mimo wszystko podobieństwo nie jest wcale aż takie ogromne.

Mówiąc szczerze, spodziewałam się czegoś lepszego, szczególnie po tej fali zachwytów jaka zalała instagramy i blogi chwilkę po jej premierze, ale książka i tak mi się podobała. Jest ciekawa i wciągająca, a rozwiązanie zagadki, mimo, że nie takie jakbym chciała, nawet mnie zaskoczyło.




MOJA OCENA


★★★★★★★✩✩✩   7/10 

P. 
 (very.little.book.nerd)






2 komentarze:

  1. O proszę, rzuciłaś zupełnie inne światło na tę powieść. Ja sama spodziewam się czegoś dobrego, naprawdę szokującego, ale wypowiem się dopiero, jak przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również się czegoś takiego spodziewałam, ale no cóż :) Może tobie bardziej przypadnie do gustu i więcej rzeczy będzie dla ciebie zaskoczeniem :)

      Usuń