sobota, 23 grudnia 2017

"Dopóki śpiewa słowik" - Antonia Michaelis




Tak już mam, że wystarczy mi jedna bardzo dobra powieść danego autora, by natychmiast zachciało mi się przeczytać wszystkie inne w jego dorobku. Tak też było po lekturze „Baśniarza” Antonii Michaelis – książki, która skradła moje czytelnicze serduszko i zajęła zaszczytne miejsce pośród najlepszych przeczytanych przeze mnie książek w zeszłym roku. Na Poznańskich Targach Książki udało mi się w bardzo dobrej cenie dostać inną powieść tej autorki, „Dopóki Śpiewa Słowik”. Miałam nadzieję na równie dobrą historię, o której długo nie zapomnę i którą postawię na tegorocznym podium. Niestety, mimo, że generalnie książka mi się spodobała, miała też więcej minusów niż „Baśniarz”, przez co nie mogę ocenić jej aż tak wysoko.








O KSIĄŻCE

„Dopóki śpiewa słowik” – Antonia Michaelis
Tytuł oryginalny: Solange die Nachtigall singt
Wydawnictwo: Dreams
Rok wydania: 2014
Ilość stron: 414
Cena okładkowa: 44,90 zł








FABUŁA

Głównym bohaterem jest młody chłopak, Jari, który po ukończeniu nauki i zdaniu egzaminów na stolarza postanowił wybrać się w kilkutygodniową, samotną wędrówkę po górach. Los chciał, że już na początku wędrówki jego plany zostały pokrzyżowane, gdy w miasteczku, z którego chciał zacząć wycieczkę, poznaje dziewczynę. Wbrew pozorom, najpiękniejszą dziewczynę, jaką może sobie wyobrazić. Postanawia udać się z nią do jej domu w głębi lasu, zostać tam na dzień lub dwa i, o ile się uda, trochę zaszaleć, gdyż wcześniejsze jego doświadczenia z dziewczynami były raczej niewarte wspominania.

Jak łatwo się domyślić, nasz bohater nie odszedł z tajemniczego domu po tych kilku dniach, gdyż zaczął dostrzegać coraz więcej dziwnych rzeczy i sytuacji, które postanowił wyjaśnić i być może nawet pomóc dziewczynie, która była jeszcze bardziej tajemnicza niż sam dom i jak mu się wydawało, mogła potrzebować jego pomocy. Wraz z rozwojem historii pojawia się coraz więcej zagadek i niewyjaśnionych, dziwnych sytuacji, a każda nowa rzecz, którą odkrywa Jari, pociąga za sobą dwa razy tyle kolejnych pytań. Czasem bywa naprawdę dziwnie, niektóre wydarzenia wbijają w siedzenie, inne powodują nerwowy dreszczyk, a jeszcze inne… no cóż, trochę przynudzają. Ale to już raczej nie kwestia samej fabuły, tylko narracji, a o tym będzie za chwilkę.

Gdy w końcu Jari zaczyna odczuwać, że coś mu nie pasuje i że może wplątał się w coś, z czego nie uda mu się już uciec, tajemnice osaczają go już bardzo mocno. Nie wiadomo już, co jest prawdą a co fikcją, co jest tylko elementem gry, w której środku znalazł się chłopak, a co brutalną rzeczywistością. Po pewnym czasie Jari nie tylko nie wie, jak od tego uciec, ale też zastanawia się, czy w ogóle tego chce...

Bardzo spodobały mi się retrospekcje, które pojawiały się na podobnej zasadzie co bajka w „Baśniarzu” – jako przerywnik w prawdziwej fabule, ale równie, a czasem nawet bardziej wciągający. A co z końcówką? Zaskakuje i szokuje, jak taka porządna, wypasiona wisienka na torcie, bo chociaż niektórych rzeczy pewnie dało się domyślić już wcześniej, nic nie było tak naprawdę pewne.







BOHATEROWIE

Jari to bohater, który jest całkiem ciekawie wykreowaną postacią. Zagubiony i zdezorientowany tym, co dzieje się wokół niego, ale też odważny i zdeterminowany, by pomóc dziewczynie, którą darzy uczuciem. Przez te kilkaset stron przeszedł ogromną przemianę – czy na dobre, to już inna kwestia, ale jest to zdecydowanie postać, która mocno się rozwinęła. W książce dwóch bohaterów, między innymi właśnie Jari, daje bardzo dobitny przykład tego, jak wiele można poświęcić dla osoby, którą się kocha.

O dziewczynie, którą spotkał na swojej drodze Jari, nie chcę zbyt dużo pisać. Jak łatwo się domyślić, to wokół niej kręci się cała tajemnica, dlatego wolę uniknąć pisania o niej czegokolwiek – spojlerom mówimy nie, a wszystko, co mogę napisać na jej temat, zdecydowanie mogłoby zostać odebrane jako spojler. Mogę jedynie pokrótce wyrazić swoją opinię na jej temat – ale nie jest to prosta sprawa. Ta bohaterka jest jeszcze bardziej złożoną, wielowymiarową, tajemniczą i nieokiełznaną postacią niż Jari. Owszem, da się ją bardzo polubić. Ale da się ją też znienawidzić. Zależy od… no, po przeczytaniu będziecie wiedzieć od czego.






STYL AUTORKI

Tutaj niestety pojawia się największy – moim zdaniem - minus tej książki. W „Baśniarzu” nie dostrzegłam tego problemu, tutaj niestety zauważyłam wiele fragmentów, które można by było wyciąć bez szkody dla kogokolwiek. Czasami autorka zdecydowanie przynudzała opisami uczuć, krajobrazu czy niektórych sytuacji. Rozumiem, że robiła to dla podtrzymania klimatu (nawiasem mówiąc – genialnego, bardzo tajemniczego i mrocznego, czasem wręcz onirycznego, a w dodatku naprawdę dobrze pasującego do fabuły). Ale nieraz mimo wszystko czułam przesyt tych opisów czy przemyśleń, a niedosyt akcji. Niekiedy przytłaczało mnie też w tym opisach przesadne wyidealizowanie świata, piękna panującego w domu w lesie – ale ten zabieg chyba miał akurat głębszy sens, pomagał pokazać ten zamknięty świat dziewczyny jako coś wręcz nierzeczywistego.







OGÓLNIE

Jeśli chcecie czegoś lekkiego na jeden wieczór – to nie czas na „Dopóki śpiewa słowik” (swoją drogą strasznie śmiesznie używa się tego tytułu – jak go niby zgrabnie odmienić żeby pasował do kontekstu?). Książka jest dość ciężka, nie da się jej czytać bez przerw. Klimat jest magiczny i naprawdę świetny, ale czasem przytłacza. Bohaterowie również zostali wykreowani bardzo dobrze. Fabuła wciąga i aż chce się odkryć wszystkie tajemnice. Ale mimo to czegoś mi w tej książce brakowało i nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć czego.

Wspomnianego tu już kilkukrotnie „Baśniarza” polecam jak najbardziej, czytałam go jeszcze zanim założyłam bloga, więc nie miałam okazji się o nim rozpisać. Za to „Dopóki śpiewa słowik” jest pozycją niezłą, ale nie obowiązkową. Jestem pewna, że nie każdemu przypadnie do gustu i część będzie chciała go już w połowie rzucić w jakiś ciemny kąt.




MOJA OCENA

★★★★★★★✩✩✩   7/10 
  
P. 
 (very.little.book.nerd)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz