Przyznam szczerze, że chociaż o tym autorze jest w ostatnich
latach bardzo głośno, nigdy jakoś nie ciągnęło mnie do jego książek. Niewiele o
nich wiem, znam kilka tytułów i kojarzę okładki, ale nic poza tym. „Ocean na
końcu drogi” znalazłam na promocji, spodobał mi się opis z tyłu oraz okładka,
więc bardzo spontanicznie uznałam: „okej, kupuję”, bo chyba wypada zapoznać się
z chociaż jedną książką Gaimana, skoro wszyscy tak go zachwalają. Cóż, mnie
absolutnie nie przekonał do swojej twórczości i jestem prawie pewna, że po więcej jego książek nie sięgnę.
O KSIĄŻCE
„Ocean na końcu drogi” – Neil Gaiman
Tytuł oryginalny: „The Ocean at the End of the Lane”
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 216
Cena okładkowa: 35 zł
FABUŁA
Jak zapowiada nam opis z tyłu okładki, cała historia zaczyna
się, gdy dochodzi do tragicznego wydarzenia związanego z lokatorem mieszkającym
z rodziną siedmioletniego chłopca (którego imię pojawia się tylko raz więc
wybaczcie, nie pamiętam go – chyba był to George, ale głowy nie dam). Owy
lokator „pożycza” samochód rodziców chłopca, odjeżdża nim kawałek dalej (gdzieś
tak na koniec ulicy – co za podróż!) i popełnia w nim samobójstwo. Wydarzenie
to przywołuje tajemnicze, złe stworzenia (ale w jaki sposób i co było takiego
wyjątkowego w śmierci tego mężczyzny, że właśnie ona je wywołała – nie wiem). Z
ich istnienia zdaje sobie sprawę tylko chłopiec, który zwraca się o pomoc do
trzech kobiet mieszkających w domu na końcu drogi – jedenastoletniej Lettie,
jej mamy oraz babci. Całkowicie przypadkiem, próbując się ich pozbyć, on i
Lettie wypuszczają na świat coś jeszcze gorszego, a reszta fabuły kręci się
wokół tego, by odgonić to „gorsze coś” tam, skąd przyszło. Jednym słowem -
naprawdę nic ciekawego.
OGÓLNIE
Co najbardziej mi się w tej książce nie podobało, to fakt,
że zupełnie nie wiadomo, do kogo jest ona skierowana. Przez większą część
czułam się, jakbym czytała książkę dla dzieci, takich w wieku głównych
bohaterów. Kreacja nadprzyrodzonych istot – bajkowa, okej, ale totalnie do mnie
nie przemówiła. Koty rosnące w ziemi jak marchewki? Potwory będące cieniami lub
kłębami materiału? Znowu – gdybym miała dziesięć lat może (może!) bym się ich
wystraszyła, ale teraz nawet mnie nie bawiły, o niepokoju nie mówiąc. I pewnie
nawet bym pomyślała – okej, po prostu źle trafiłam, a to faktycznie jest
książka dla dzieci. Ale nagle pojawia się scena, w którym ojciec głównego
bohatera uprawia seks z jego opiekunką –
scena widziana oczami siedmiolatka, więc bez szczegółowych opisów, ale wiadomo
było o co chodzi. Więc jednak dla dzieci też się średnio nadaje. No to dla
kogo? Oczywiście są też książki dobre i dla dzieci, i dla dorosłych, które
niosą jakieś przesłanie i bajkowy styl to tylko sposób jego przekazania (taki
„Mały Książę” na przykład). Ale tutaj nie dostrzegłam nawet tego przesłania, a
naprawdę się starałam – po co były te potwory, co symbolizowały i dlaczego
uczepiły się akurat rodziny chłopca? Jaki był właściwie sens tej książki?
Jedyne emocje wywołało we mnie zakończenie, ale nie aż tak
pozytywne, by przyćmić całą resztę. Jedna ze scen okazała się bardzo
wzruszająca i na chwilę szczerze przejęłam się losem bohaterów, ale to
wszystko.
Brakowało mi sensownego wytłumaczenia kim właściwie były
tajemnicze kobiety Hempstocków i jakie moce posiadały oraz czym był ten
tytułowy Ocean. Odniosłam wrażenie, jakbym czytała któryś tom z kolei bez
znajomości poprzednich, albo jakby autor celowo nie dawał odpowiedzi na te
pytania, by zachować nastrój tajemniczości – ale jakoś mnie to nie przekonało,
bo bardzo nie lubię takich niedopowiedzeń. Pewnie miało to podziałać na wyobraźnię czytelnika, ale mi podziałało jedynie na nerwy...
Może ja po prostu nie zrozumiałam tej książki, nie wiem. Jak
dla mnie jest dziwna, trochę pozbawiona sensu i nie wciągnęła mnie tak, jakbym
chciała. Nie ma w niej nic specjalnego, nie poczułam tej tajemniczej i
magicznej aury, którą autor chyba bardzo chciał stworzyć. I nie chcę tu na siłę
wypisywać, że jest to książka o odwadze dzieci czy ich poświęceniu (a takie
uwagi widziałam w innych, wychwalających tę pozycję recenzjach) – może i tak,
co nie zmienia faktu, że jest bardzo przeciętna i zwyczajnie mi się nie
spodobała. Jeśli do kogoś to przemówiło i dostrzegł w tej książce coś więcej
niż ja – super! Ja odkładam ją na półkę z niemałym rozczarowaniem i nie
zamierzam prędko kontynuować swojej przygody z Gaimanem.
MOJA OCENA
★★★✩✩✩✩✩✩✩ 3/10
P.
(very.little.book.nerd)
Szkoda, że nie spodobała Ci się ta książka. Ja osobiście ją uwielbiam, tak samo jak "Koralinę". Uważam, że te dwa tytuły są idealne zarówno do czytania dzieciom, jeśli mamy dosyć tych cukrowych opowiadań, lub dla własnej przyjemności. Przede mną "Gwiezdny pył" i "Mitologia nordycka" tego autora, ale mam w planach przeczytać wszystkie jego książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, G.
bookish-shark.blogspot.com
To dobrze, że ci się spodobała! Mi nie przypadła do gustu, ale popularność tego autora skądś się przecież wzięła, więc jego książki muszą mieć w sobie "to coś" - ja tego czegoś w nich po prostu nie znalazłam :) Pozdrawiam!
UsuńChyba do mnie także nie przemówi ta książka :/
OdpowiedzUsuńjustmajka.blogspot.com
Bardzo możliwe, niestety nie jest to pozycja która może się spodobać każdemu :/
Usuń