środa, 21 października 2020

"Racer" – Katy Evans



Jestem prostą osobą – widzę książkę, w której przewija się tematyka F1? Biorę! Oczywiście nie spodziewam się, że książka reklamowana jako romans jakoś fenomenalnie przedstawi czytelnikowi świat Formuły 1. Ale to, co tutaj zrobiła Katy Evans, przechodzi ludzkie pojęcie…I nie, nie mówię tego w pozytywnym sensie.


O KSIĄŻCE

„Racer” – Katy Evans
Tytuł oryginalny: „Racer”
Cykl Real (tom 7)
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 30.09.2020
Ilość stron: 392
Cena okładkowa: 39,90 zł


 

Od momentu, w którym poczuł przypływ adrenaliny siedząc za kółkiem, Racer Tate popadł w uzależnienie. Jest najszybszym, najdzikszym kierowcą wyścigowym. Obowiązki zawodowe doprowadzają Lanę na próg jego domu. Seksowny, tajemniczy Racer Tate nie jest typem mężczyzny odpowiednim dla dziewczyny takiej jak Lana. Ale w jego obecności cały jej zdrowy rozsądek znika. Nadchodzący wyścig F1 jest ostatnią szansą na wygraną dla rodziny Lany. A Racer to ich jedyna nadzieja. Lana musi go tylko dopilnować, aby nie wpakował się w żadne kłopoty. Okazuje się jednak, że ona sama wpada w tarapaty. Bo kiedy się kogoś kocha, to jego prawdy stają wspólnymi prawdami, a jego tajemnice mogą się okazać zbawieniem albo doszczętnie zniszczyć.

          Powiem wam, że ciężko mi było bardziej skrócić pochodzący od wydawcy opis fabuły. Zabawne jest w tym to, że moim zdaniem ta książka jest o niczym. Poważnie, przez całą książkę nie dzieje się nic ciekawego, zakończenia można domyślić się już po kilkunastu stronach, a od mniej więcej połowy i aż do samego końca ta książka to po prostu erotyk jakich wiele. Sceny łóżkowe pojawiają się w niej tak często, że można zwariować z nudy. Dodam tylko, że jest to siódmy tom serii, ale ja czytałam go bez znajomości pozostałych. Z tego co wiem każdy opowiada inną historię, łączy się jedynie kilkoma postaciami.

            Jeśli chodzi o bohaterów – tutaj wcale nie jest lepiej. Lana to typowa Mary Sue, której wszystko się udaje i która potrafi wszystko załatwić. Przy tym jest niezdecydowaną hipokrytką bez charakteru. Racer to chamski dupek bez poczucia humoru, którego już po kilku stronach miałam ochotę strzelić z liścia. Autorka chyba chciała wykreować go na ciacho, przez które czytelniczki nie będą mogły spać po nocach, ale nie wyszło jej to. A pozostali bohaterowie są tam chyba tylko dla ozdoby, bo nie reprezentują sobą absolutnie nic.



            No dobrze, a teraz przejdę do głównego punktu tej recenzji. Osoby, które śledzą mnie na instagramie (@very.little.book.nerd) mogły już czytać o tym w moim poście. Ale dla tych, którzy mnie nie obserwują, chętnie się powtórzę.

            Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że pisząc książkę warto zrobić JAKIKOLWIEK research. Sięgnęłam po tę historię głównie dlatego, że uwielbiam F1 i zaciekawiło mnie, jak ten sport zostanie tu przedstawiony. Cóż mogę powiedzieć. Pierwsze zgrzyty pojawiły się już po kilku stronach, a potem było tylko gorzej… Pozwólcie, że wypunktuję wam tutaj największe bzdury, które zaserwowała czytelnikom Katy Evans. Może myślała, że nikt się nie skapnie? A może zwyczajnie nie chciało jej się poświęcić dziesięciu minut na chociażby pobieżne przejrzenie hasła „Formuła 1” na Wikipedii.


  • Po pierwsze i najważniejsze: kierowców F1 nie bierze się z ulicy. Ci ludzie muszą zdobyć superlicencję, na którą pracują kilka lat, ściągając się w innych seriach wyścigowych. A Racer? W życiu nie siedział w bolidzie, ale kogo obchodzi jakaś tam licencja, niech jedzie. Nie wspomnę już o tym, że oczywiście od razu jest najlepszy i inni nie mają z nim szans.
  •  Po drugie: zespół F1 ma obowiązek zgłosić dwóch kierowców i wystawić dwa samochody. Kto by się tym przejmował? Racer jest taki świetny, że jeździ za dwóch!
  •  Po trzecie: autorka opisuje kwalifikacje i wyścigi tak, jakby trwały po dwie minuty. Jedno kółko i do domu, o co tyle szumu?
  •   Po czwarte: nie wiem jakim cudem kierowcy trzeba było szukać gdzieś na ulicy, skoro w F2 i F3 jest mnóstwo młodych talentów, którzy chętnie daliby się pokroić za miejsce w F1.
  • Po piąte: po co komu inżynier wyścigowy? Dajcie słuchawki dziewczynie z PRu! A to, że przez połowę wyścigu flirtują i umawiają się na randkę? Co to komu przeszkadza!
  • Po szóste: F1 to WYŚCIG. Nie RAJD. Tak, to duża różnica.


            Mogłabym tak jeszcze wymieniać, ale już wystarczająco nerwów mi ta książka napsuła. Te trzy gwiazdki daję tylko dlatego, że nie była aż tak zła, bym w połowie chciała wyrzucić ją przez okno. Jedną czy dwie gwiazdki rezerwuję dla książek złych i szkodliwych. Ta jest po prostu mało ciekawa, a błędy, które wyłapałam naprawdę mocno mnie do niej zniechęciły. A wystarczyło poświęcić czas przeznaczony na pisanie kolejnej łóżkowej sceny na chociaż malutki research czy konsultacje z kimś, kto chociaż trochę zna się na F1.

 


MOJA OCENA

★★★✩✩✩✩✩✩✩    3/10

P. 
 (very.little.book.nerd)


3 komentarze:

  1. Szkoda, że książka wypadła tak kiepsko.

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, nie, nie. Świetna analiza książki, która na pewno nie jest w moim kręgu zainteresowań przez błędy, jakie w niej popełniono. Jestem rozczarowana. Świetnie, że pokazałaś, co z tą powieścią nie tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dobra recenzja! Przyznam, że mnie nie interesuje Formuła 1 i wyścigi samochodowe, ale rozumiem Twoją złość. Jeżeli o czymś piszemy, to powinniśmy zrobić resarch. Autorów też się to tyczy

    OdpowiedzUsuń