Były już „Kruki”, był „Sen”, więc przyszedł
czas na „Smoki”. Najnowsza gra od wydawnictwa Nasza Księgarnia znów zachwyca –
nie tylko przepięknym wydaniem i cudownymi ilustracjami, ale także wyjątkowo
przyjemną rozgrywką. Jeśli pokochaliście „Sen”, to z pewnością pokochacie także
„Smoki”.
O
GRZE
Reguły gry są podobne do tych ze „Snu”, dlatego dość często będę
porównywać ze sobą te dwie gry. Tutaj także chodzi o ułożenie snu zawierającego
jak najmniej kruków. Mechanika jest jednak nieco inna.
Gracze zaczynają rundę z sześcioma kartami (ułożonymi po dwie w każdej z trzech kolumn). Odwrócone są one obrazkami do dołu, dlatego gracze nie wiedzą, jakie krainy mają w swoim śnie. Na start wolno im odwrócić obrazkiem do góry tylko jedną, a pozostałe pięć pozostaje zakryte. Podobnie jak w „Śnie”, gracze po kolei dobierają kartę ze stosu zakrytego. Dobraną kartę można odrzucić na jeden z dwóch stosów odkrytych, lub dołożyć ją do swojego snu, zamieniając ją z inną, która już się w nim znajduje – przez całą grę sen musi składać się z dokładnie sześciu kart. Nową kartę gracz odkłada do swojego snu obrazkiem do góry. W ten sposób stopniowo odkrywa wszystkie karty. Runda kończy się, gdy jeden z graczy jako pierwszy odkryje wszystkie sześć kart. Wtedy zliczane są kruki na kartach każdego gracza, a ten, który ma ich najmniej, otrzymuje żeton z krukiem. Według instrukcji gra kończy się, gdy jeden z graczy uzbiera trzy żetony. Jednak grając w dwie osoby uzbieranie trzech żetonów nie jest problemem, dlatego my zawsze rozgrywamy dwanaście rund, a potem patrzymy, kto wygrał więcej.
Oczywiście
dla urozmaicenia rozgrywki poza zwykłymi kartami w talii są też karty
specjalne. Umożliwiają one na przykład skopiowanie wartości karty znajdującej
się obok karty specjalnej, podebranie karty innemu graczowi, lub zamienienie
miejscami dwóch kart w swoim śnie (ta jest szczególnie przydatna, gdyż jeśli
dwie takie same karty znajdują się jedna nad drugą, ich wartości się zerują).
Uwielbiam tę serię gier, nic więc dziwnego, że
„Smoki” również podbiły moje serce. Dostajemy tu kolejną porcję zachwycających
ilustracji Marcina Minora, które powodują, że gra ma niepowtarzalny klimat.
Poza tym, co bardzo lubię, jest to gra idealna zarówno dla dwóch, jak i dla
kilku graczy. A jeśli chodzi o trudność, to gra jest o tyle wymagająca, że
czasami trzeba trochę pokombinować. Ale zasady są naprawdę proste i myślę, że
nawet młodsi gracze będą w stanie je zrozumieć.
Jeśli mam być szczera, „Sen” podoba mi się
odrobinkę bardziej, bo wymaga od gracza więcej myślenia i zapamiętywania. Tam
nawet te karty, które dobierzemy, odkładamy obrazkiem do dołu. Dzięki temu
trzeba ciągle pamiętać, jakie krainy znajdują się w naszym śnie. W „Smokach”
nie tylko my widzimy wszystkie nasze odkryte karty – widzi je również
przeciwnik. Przez to może łatwo przeliczyć, czy warto kończyć grę, czy może
jednak lepiej poczekać jeszcze chwilę na lepsze karty. A jeśli widzi, że mamy
już odkrytych pięć kart, może zagrać agresywniej, by jak najszybciej odkryć
swoje – w końcu jeśli tego nie zrobi, nie będzie wiedział co tam ma, a może
mieć na przykład krainy z dziesięcioma krukami.
Gdybym nie miała porównania ze „Snem”, pewnie
nawet bym nie pomyślała o tym, by nie dać tej grze dziesięciu gwiazdek.
Zapewnia ona świetną rozrywkę i pozwala naprawdę przyjemnie spędzić czas.
★★★★★★★★★✩ 9/10
P.
(very.little.book.nerd)
Bardzo fajna i wciągająca gra się zapowiada idealna na te chłodne wieczory :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością ta gra zapewni świetną rozrywkę. 😊
OdpowiedzUsuńOstatnio mam fazę na karcianki, więc zerknę na tę. :)
OdpowiedzUsuńJak patrzę na oprawę graficzną, to wiem, że MUSZĘ zdobyć tę karciankę. :)
OdpowiedzUsuńSłyszę "smoki" od razu wiem, że coś mi się spodoba! :D I jakie tu są piękne rysunki!
OdpowiedzUsuń