Moje zamiłowanie do książek zaczęło się właśnie od
fantastyki. „Harry Potter” czy „Gildia Magów” mają zapewnione miejsce w moim
czytelniczym serduszku na wieki wieków. Potem jakoś od tej fantastyki odeszłam,
bo zwyczajnie znudziły mi się te wszystkie młodzieżowe fantasy z potworkami,
wampirami czy innymi kreaturami. Ale jakiś czas temu nabrałam ogromnej ochoty
by do tego gatunku powrócić. Nie chciałam byle czego, miałam ochotę na coś
porządnego i naprawdę dobrego. Tak oto weszłam w posiadanie całej serii „Pana
Lodowego Ogrodu”.
O KSIĄŻCE
„Pan Lodowego Ogrodu I” – Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 541
Cena okładkowa: 39,90 zł
FABUŁA
Nie da się ukryć, że to właśnie fabuła jest największą
zaletą tej książki. Jest bardzo ciekawa, niesamowicie wciągająca i idealnie
dopracowana… Ale może zanim się jeszcze trochę pozachwycam, opowiem krótko, o
czym właściwie jest „Pan Lodowego Ogrodu”.
Głównym bohaterem, który towarzyszy nam przez znaczną
większość książki jest Vuko Drakkainen. Poznajemy go w momencie, w którym
opuszcza Ziemię, by udać się na planetę Midgaard – zadziwiająco podobną do
Ziemi, zamieszkaną przez bardzo podobne do ludzi istoty. Jakiś czas temu
wyruszyła tam misja badawcza, ale jej członkowie przepadli w niewyjaśnionych
okolicznościach. Zadaniem Vuko jest odnaleźć ich i sprowadzić powrotem na
Ziemię. Jednak gdy mężczyzna dociera na obcą planetę, w dawnym obozie naukowców
nie zastaje żadnych śladów. Jednocześnie dowiaduje się, że prawdopodobnie
wybrał sobie zły czas na tę podróż – na planecie źle się dzieje i coraz więcej
słyszy się o wojnie bogów i groźnej mgle pełnej potworów.
Na przemian z historią Vuko poznajemy losy młodego księcia.
Jego historia jest utrzymana w nieco innym klimacie, ale jeju, uwielbiam ją
równie mocno! Rozdział czwarty, o bysterkach, to absolutne mistrzostwo świata.
W tej części książki jest nieco więcej polityki, bo w królestwie zaczyna bardzo
źle się dziać, a to za sprawą pewnej kobiety, która nadeszła z pustyni i wydaje
się mieć coś wspólnego z bogami… Oprócz tego chłopak uczy się do – być może –
przyszłej roli cesarza. Te rozdziały
miały w sobie zdecydowanie więcej emocji, nie raz podczas czytania łezka
zakręciła mi się w oku… Imię księcia nie było wspomniane, nie jestem również
pewna, jak jego historia ma się w czasie do historii Vuko i w jaki sposób te
dwie opowieści się ze sobą połączą, ale to dobrze – to oznacza, że w kolejnych
tomach poznamy ciąg dalszy losów tego chłopaka.
BOHATEROWIE
Vuko Drakkainen to bohater, jakiego mi było trzeba i miła
odskocznia od ratujących świat nastolatek – silny, inteligentny, bystry i
sarkastyczny mężczyzna. Warto wspomnieć, że w wykreowanym przez autora świecie
technologia jest bardzo mocno rozwinięta, przez co Vuko może korzystać z pomocy
cyfrala – urządzenia znajdującego się w jego mózgu, które czyni z niego
nadczłowieka, dając mu wiedzę, znajomość języków, wyostrzając zmysły, dając
wrażenie spowolnionego czasu , przyspieszając reakcje i ruchy, a nawet lecząc
gdy zajdzie potrzeba.
Młody książę również zdobył moją sympatię, szczególnie przez
swoją mądrość i rozwagę, z jaką zajmował się bysterkami. Również kolejne
wydarzenia z jego udziałem sprawiły, że mam go za niezwykle ciekawą postać, a
jego dalsze losy niesamowicie mnie ciekawią.
Oczywiście drugo- czy nawet trzecioplanowi bohaterowie
zostali przedstawieni z równie dużą starannością, za co należy się autorowi
ogromna pochwała. Nie zostali zignorowani czy pominięci, ich charaktery są
równie ciekawie nakreślone jak u tych najważniejszych postaci.
STYL AUTORA I WYDANIE
Z panem Jarosławem Grzędowiczem nie miałam wcześniej okazji
się zapoznać, „Pan Lodowego Ogrodu” to pierwsza jego książka, po którą
zdecydowałam się sięgnąć, ale na pewno nie ostatnia. Pan Grzędowicz jest
zdecydowanie jednym z najlepszych polskich pisarzy fantastyki. Jego pomysły, a
także ich wykonanie zasługują na ogromne brawa.
Nie było fragmentów, przy których bym się nudziła, nie było zbyt wielu
rzeczy, które mi się w tej książce nie spodobały (no dobra, poza zakończeniem,
ale o tym troszkę później). Niewymuszony humor i sarkazm, które autor przekazał
Vuko, mądrość, którą wlał w młodego księcia i cała reszta niesamowitych rzeczy,
które stworzył w tej książce – cóż mogę powiedzieć poza UWIELBIAM?
Jeśli chodzi o wydanie – ukłony, uściski i wielkie brawa dla
Fabryki Słów, bo to, co zrobili z tą książką, przechodzi ludzkie pojęcie. Zaczynając od początku, okładka podoba mi się
znacznie bardziej niż poprzednia wersja, nie tylko wizualnie, ale też pod
względem wykonania – wystające i lekko świecące się elementy prezentują się świetnie. Co jednak
najważniejsze – ilustracje. Są GENIALNE. Pan Dominik Broniek ma talent i
wykonał kawał naprawdę dobrej roboty. Uwielbiam je wszystkie, zarówno te duże
na całą stronę, jak i te małe na początku każdego rozdziału. Podsumowując,
wydanie na mocną piątkę. No i plusik za tasiemkę-zakładkę :)
OGÓLNIE
Jak już wspomniałam, jest tylko jedna, malusia rzecz, która
nie za bardzo mi się spodobała, a mianowicie wydarzenia z końcówki. Myśląc o
nich mam w głowie tylko jedno: „CO?” – wypowiedziane ze zdziwieniem, niesmakiem
i lekkim rozczarowaniem. Nie pasowały mi one ani trochę do reszty książki, ale
no cóż, zobaczymy jak to się rozwinie w kolejnych tomach.
Pomijając to – książką jestem naprawdę pozytywnie
zaskoczona, bo chociaż z początku nie wciągnęła mnie jakoś bardzo i nie mogłam
wkręcić się w tę historię (chociaż od pierwszych stron mi się spodobała, więc
sama nie wiem dlaczego jakoś tak powoli mi szła), potem przepadłam kompletnie i
z wypiekami na twarzy śledziłam historię Vuko. Polecam nie tylko fanom
fantastyki, bo Grzędowicz stworzył naprawdę wciągającą, dopracowaną fabułę,
oryginalnych i ciekawych bohaterów i wybitny, naprawdę genialny świat.
MOJA OCENA
★★★★★★★★★✩ 9/10
(very.little.book.nerd)
Jak ja dawno czytałam tę serię... pamiętam, że akurat tomy od 2 wzwyż wyszły w zintegrowanym wydaniu, przez co mam pierwszy ładny i resztę zwykłą xD
OdpowiedzUsuńNajgorzej! :D Okropnie nie lubię mieć książek z danej serii w różnych wydaniach :(
UsuńRecenzje kuszą by sięgnąć po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńSięgnij, szczególnie jeśli lubisz fantastykę. Na pewno się nie zawiedziesz :)
UsuńJuż od jakiegoś czasu niosę się z zamiarem przeczytania tej serii. Po przeczytaniu recenzji czuję się ponownie zachęcona :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! W takim razie nie zwlekaj dłużej :)
UsuńMam tą serię na półce i chyba pora po nią sięgnąć. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
Zdecydowanie! Czytaj koniecznie, ja już powinnam czytać drugi tom, ale ciągle zabieram się za coś innego, więc pewnie jeszcze trochę potrwa aż poznam całą historię :D
UsuńSłyszałam wiele o tym autorze. Ja nie jestem fanką takich ksiażek, nie lubie i raczej nie sięgam, ale wiem, że znajdą się fani. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
polecam-goodbook.blogspot.com
Oj fani na pewno się znajdą :D Ja się akurat z fantastyką lubię od zawsze, więc dla mnie ta pozycja jest naprawdę dobra, ale nie ma co czytać na siłę. Ja też niektórych gatunków nie lubię i się ich nie tykam :D
UsuńKurde byłam pewna, że chce przeczytać tę książkę, ale dla mnie zakończenie to rzecz święta. Teraz już sama nie wiem, czy chcę poznać te pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Nie rezygnuj, słyszałam, że w kolejnym tomie ta dziwna scena się wyjaśni. Może jak już nabierze trochę sensu to spojrzę na nią przychylniej. A tobie może przypaść do gustu i w ogóle nie będziesz miała tego problemu :D Zdecydowanie ta pozycja jest zbyt dobra, by skreślać ją z powodu jednej dziwacznej sceny.
Usuń