Cześć! Dziś przychodzę do was z nieco inną formą niż zwykle. Uznałam, że nie o każdej książce mam do powiedzenia tyle, żeby poświęcać jej osobny post i takie książki później leżą tygodniami, ponieważ skoro nie wiem co o nich napisać, nie piszę o nich wcale. A szkoda, bo wiele z nich jest wartych chociaż krótkiej wzmianki! Dlatego raz na jakiś czas będą pojawiać się takie zbiorcze recenzje, krótsze i bardziej konkretne, a jeśli o danej książce będę miała do powiedzenia naprawdę dużo, wtedy forma recenzji będzie taka jak wcześniej. Nie przedłużając, zapraszam na trzy krótkie recenzje!
„Wyklucie” – Ezekiel Boone
Pająki. Pradawny, przebudzony po tysiącach lat gatunek, który
powoduje, że świat staje w obliczu zagłady. Inwazji nie pomogła nawet zrzucona
na Chiny bomba atomowa. Sejsmografy wariują, wyniki badań laboratoryjnych są co
najmniej niepokojące, w dżungli giną turyści i z początku nikt nie wie, co jest
przyczyną tego wszystkiego. A gdy ludzie zaczynają się orientować, robi się za
późno, bo pająki są już wszędzie. I atakują. Pożerają każdego, kto stanie im na
drodze.
Ezekiel
Boone stworzył powieść, która pochłonęła mnie bez reszty. Nienawidzę pająków,
ale z ogromnym zaciekawieniem czytałam o ich inwazji na Azję i Stany
Zjednoczone. Klimat powieści jest niesamowicie mroczny, więc radzę przygotować
się na dreszcze niepokoju i dość przerażające opisy tego, co wyczyniają te małe
potwory. Może nie jest to horror, ale osoby które nie lubią pająków z pewnością
poczują się tak, jakby był!
W „Wykluciu”
naprawdę dużo się dzieje i jest to z jednej strony na plus, a z drugiej na
minus. Nie wiem czy czytałam kiedyś książkę, w której byłoby tak wielu
bohaterów i tak duża liczba wątków. Z początku nie potrafiłam ich wszystkich
ogarnąć i ciężko było mi się przez to wciągnąć w tę historię, szczególnie, że
pierwsze sto czy sto pięćdziesiąt stron to tak naprawdę wprowadzenie w fabułę i
przedstawienie wszystkich bohaterów. Z tego względu przez pierwszą połowę
książki można się trochę ponudzić, ale później idzie się przyzwyczaić do ilości
wątków. W drugiej połowie książki nie mogłam się już oderwać od czytania.
Zaczynając
tę książkę nie miałam pojęcia, że jest to pierwszy tom z serii, dlatego
zdziwiło mnie, że tak długo nie było punktu kulminacyjnego. Teraz marzę tylko o
tym, by jak najszybciej sięgnąć po kolejne, bo niezwykle ciekawi mnie, jak
dalej potoczą się losy bohaterów i jak poradzą sobie oni z inwazją pająków.
MOJA OCENA: ★★★★★★★★✩✩ 8/10
„Biały królik, czerwony wilk” – Tom Pollock
Peter to matematyczny geniusz zmagający się z poważnymi zaburzeniami lękowymi. Jego życie kręci się wokół liczb oraz napadów paniki, ale poza tym wiedzie żywot normalnego nastolatka. Do czasu, aż jego matka zostaje dźgnięta nożem podczas ceremonii wręczenia nagród naukowych, siostra bliźniaczka w tej samej chwili znika bez śladu, a najlepsza przyjaciółka Ingrid okazuje się kimś zupełnie innym, niż chłopakowi się wydawało. Peter zostaje wciągnięty w świat, o którym do tej pory nie miał pojęcia: świat pełen szpiegów, przemocy i kłamstw.
„Biały królik, czerwony wilk” to chyba jeden z lepszych młodzieżowych thrillerów, jakie miałam okazję czytać. Przede wszystkich zachwyciła mnie końcówka – nie spodziewałam się, że wyjaśnienie tego wszystkiego, co spotkało Petera, będzie tak zawiłe, skomplikowane i inteligentne. Autor przez całą książkę wodzi czytelnika za nos, żeby na końcu go w niego pacnąć i namieszać mu w głowie. To, co po lekturze wiem na pewno, to fakt, że ludzki umysł potrafi być naprawdę zwodniczy. Jest to też chyba jedyna znana mi książka, której bohater tak bardzo kocha matematykę. Kalkulacje Petera wplecione w narrację naprawdę dodały tej książce „tego czegoś”, co czyni ją w pewien sposób wyjątkową. A dodając do tego lękowe zaburzenia chłopaka, otrzymujemy naprawdę ciekawego głównego bohatera z niezwykle rozbudowanym portretem psychologicznym.
Jedyne, co nieco mi przeszkadzało, to fakt, że pewne wydarzenia wydały mi się nieco zbyt naciągane – chociażby wątek siostry Petera, Bel. Autor chyba przez moment zapomniał, że bohaterowie mają po siedemnaście lat. Ale gdyby przymknąć na to oko, książka jest naprawdę ciekawa, chociaż również dziwna i nieco zagmatwana. Oczywiście w pozytywnym sensie. Nie będzie to najlepsza przeczytana przeze mnie w tym miesiącu książka, ale spędziłam przy niej miło czas, więc myślę, że mogę ją polecić.
MOJA OCENA: ★★★★★★★✩✩✩ 7/10
„Iskra” – Alice Broadway
Pod
koniec "Tuszu" Leora nieźle namieszała, więc władze uważają, że teraz
musi odkupić swoje winy. By odpokutować zostaje wysłana między nienaznaczonych.
Ma ich szpiegować i donosić naznaczonym o wszystkich ich słabościach, by ci -
gdy nadejdzie odpowiednia chwila - mogli zaatakować. Tylko czy nienaznaczeni to
rzeczywiście takie potwory, za jakich ma ich społeczność Saintstone?
Jednego
jestem pewna – ten tom podobał mi się znacznie bardziej niż pierwszy, Chociaż „Tusz”
zrobił na mnie dobre wrażenie, to „Iskra” wciągnęła mnie tak, że zarwałam dla
niej nockę. Nie było tutaj czasu na nudę, bo cały czas coś się działo. Leora
znalazła się w obcym miejscu, pośród mnóstwa nieznajomych i wrogo do niej
nastawionych osób, a autorka idealnie zaakcentowała tę sytuację, utrzymując przez
niemal całą książkę mroczny, tajemniczy klimat.
Większość
bohaterów została wykreowana naprawdę ciekawie, chociaż kilkoro z nich nagle
zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni – jakby autorka dopiero w ostatniej chwili
postanowiła dodać jakiś wątek i musiała przez to odmienić charakter danej
postaci. Ale jakby przymknąć na to oko, to barwni bohaterowie są zdecydowanym
atutem tej książki.
Nie da
się ukryć, że w tej książce jest mnóstwo piękna. Po pierwsze – baśnie.
Uwielbiam baśnie, a te tutaj podobają mi się wyjątkowo. Szczególnie ciekawie
jest porównać je sobie z tymi z pierwszego tomu. Niby są takie same, a jednak
diametralnie różnią się przesłaniem – jedne pochodzą z Saintstone, drugie z
Featherstone. Po drugie – okładka. Nie muszę dodawać nic więcej, prawda? Jest
po prostu piękna.
Najbardziej
w tej książce podobało mi się to, jak dobitnie autorka pokazała, że każdy medal
zawsze ma dwie strony. Nigdy nie jest tak, że coś jest czarne lub białe i nigdy
nie jest tak, że tylko jedna strona konfliktu ponosi winę. Najtrudniej jest
stanąć pośrodku, poznać obie wersje wydarzeń i spojrzeć na wszystko obiektywnie.
MOJA OCENA: ★★★★★★★✩✩✩ 7/10
P.
(very.little.book.nerd)
Świetne recenzje, z wielką chęcią przeczytam wszystkie trzy :)
OdpowiedzUsuńDodaję bloga do obserwowanych :)
Pozdrawiam serdecznie!
Mój blog
Dziękuję! Wszystkie trzy naprawdę polecam, mam nadzieję, że ci się spodobają :)
Usuń"Iskra" to moje planu tuż po zrobieniu drugiego tatuażu :D Właśnie też z motywem piórka ;)
OdpowiedzUsuń