wtorek, 7 marca 2017

"Małe życie" - Hanya Yanagihara





Blog ma już miesiąc, a ja dopiero teraz wstawiam pierwszą recenzję. Odrobinkę mi wstyd, ale przez cały ten czas czytałam „Małe Życie”, które wbrew pozorom takie małe nie jest, bo ma ponad 800 stron i troszkę większy od przeciętnego format. Niestety, przygotowania do matury nie sprzyjają czytaniu, więc trochę mi zajęło przebrnięcie przez tę historię.

O „Małym życiu” słyszałam już dawno temu, ale jakoś nie miałam zamiaru go czytać. Przerażała mnie objętości tej książki, nie byłam pewna, czy tematyka przypadnie mi do gustu, a opinie o niej słyszałam bardzo różne. Jednak gdy zobaczyłam ją w cenie o połowę niższej niż przerażająca cena okładkowa uznałam, że czemu nie. Popędziłam do kasy i tego samego dnia zabrałam się za czytanie. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie żałuję swojej decyzji.








O KSIĄŻCE

Małe Życie – Hanya Yanagihara
Tytuł oryginalny: A Little life 
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania w Polsce: 2016
Ilość stron: 816
Cena okładkowa: 59.99 (oprawa twarda) 
lub 49.99 (oprawa miękka)








FABUŁA

Na początku książki poznajemy czterech przyjaciół, Willema, JB, Jude’a i Malcolma. Dowiadujemy się o tym, czym każdy z nich się zajmuje, poznajemy historię ich dotychczasowego życia i… no właśnie. I przez całą książkę śledzimy to ich życie, rok po roku, dekada po dekadzie. Kolejny związek, zmiana miejsca zamieszkania, nowa praca. Oczywiście taki opis codziennego życia przez osiemset stron mógłby zanudzić, więc pojawia się wiele, bardzo wiele wątków, które na pewien czas zajmują naszą uwagę, dając nam potem chwilę na to, by odetchnąć, aby po kilkudziesięciu stronach znowu wrzucić czytelnika w wir wydarzeń.

Po jakimś czasie fabuła zaczyna niemal całkowicie skupiać się na postaci Jude’a. Jego przeszłość jest bardziej mroczna niż jego przyjaciół, więc poznajemy ją stopniowo, w pojawiających się co pewien czas retrospekcjach. Muszę przyznać, że te właśnie fragmenty podobały mi się najbardziej, bo zawierały w sobie najwięcej szokujących scen, pozwalających wgłębić się w psychikę bohatera i zrozumieć go chociaż odrobinkę. Towarzyszymy postaciom za czasów ich młodości, następnie gdy są w średnim wieku, aż do czasu, gdy zaczynają się starzeć, przez co widzimy zachodzące w nich zmiany, ale również te ich cechy, które nigdy się nie zmienią.



BOHATEROWIE

Wydawać by się mogło, że mamy tutaj czterech głównych bohaterów. Myślałam tak przez pierwsze sto czy dwieście stron, potem jednak niemalże cała uwaga czytelnika zaczęła skupiać się na postaciach Jude’a i Willema, a JB i Malcolm byli wspominani raz na kilkadziesiąt stron. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, bo ogromnie podobała mi się postać Jude’a z jego mrocznymi tajemnicami i mogłabym o nim czytać jeszcze więcej, niemniej jednak trochę szkoda, że pozostała dwójka tak po prostu rozpłynęła się w powietrzu.

Inni bohaterowie w tej książce są przedstawieni w dość specyficzny sposób. Znajdzie się jeszcze kilka postaci o których opinię mogłam sobie wyrobić, bo odgrywają na tyle ważną rolę w życiu bohaterów, by pojawiać się dość często. Ale jest też od groma ludzi, którzy co jakiś czas byli wspominani z nazwiska lub imienia jako spotkani gdzieś znajomi i wiedziałam, że już wcześniej o nich czytałam, ale nie mogłam skojarzyć kim byli, czym się zajmowali i jaką rolę odgrywali w życiu bohaterów – takie niewiele nieznaczące, anonimowe zjawy.






STYL AUTORKI

Nie jestem specjalistką, by oceniać styl autorki pod względem poprawności językowej czy tym podobnych aspektów, ale mogę ocenić go z punktu widzenia przeciętnego czytelnika. Pani Yanagihara pisze dobrze, przyjemnie, nie kłują w oczy żadne błędy stylistyczne czy płytkie, bardzo potoczne sformułowania, który kompletnie by do tej historii nie pasowały. Wręcz przeciwnie, pisze właśnie tak, by również poprzez język móc wczuć się w klimat tej powieści.

Nie spotkałam się jeszcze z tak specyficznym sposobem narracji – autorce zdarzało się pisać pozornie niedbale o rzeczach ważnych i wstrząsających. Jedno zdanie mogło opowiadać o wczorajszej kolacji, a kolejne, jakby nigdy nic, zawierało szokującą informację, tak, że musiałam na chwilę się zatrzymać i odetchnąć. Równie mocno, jak owe tragiczne wydarzenia, wstrząsał mną sposób, w jaki autorka je przekazała.

Bywają w książce fragmenty bardziej męczące, przy których można się poczuć odrobinę znudzonym, ale zazwyczaj jest to tylko kilka stron co jakiś czas. Niemniej jednak warto zaznaczyć, że cała książka jest utrzymana w dość powolnym, melancholijnym stylu i nie ma co liczyć na wartką akcję, z tego względu rozumiem, że część czytelników uważa całość za lekko nużącą.






OGÓLNIE

Książka jest trudna. Porusza wyjątkowo paskudne i wstrząsające tematy. Nie spotkałam się wcześniej z niczym podobnym, dlatego szczególnie poruszyły mnie problemy emocjonalne Jude’a, jego psychika, która niszczyła go na równi z licznymi problemami zdrowotnymi. Jest on doskonałym przykładem tego, że wydarzenia z dzieciństwa kładą się cieniem na całym późniejszym życiu człowieka. Jego postać udowadnia, że wcale nie tak łatwo jest poradzić sobie z niektórymi wspomnieniami i że, wbrew pozorom, czas nie zawsze leczy rany.

Zdecydowany plus za klimat powieści, odrobinę melancholijny, pozwalający odczuć to, że narratorem bywa osoba z nie do końca zdrową psychiką. Kolejny plus za brutalność i okrucieństwo opisywanych scen, nie zawsze przekazywaną wprost, ale czającą się gdzieś tam między słowami. Brawa należą się też autorce za ciekawe wątki, które niezwykle urozmaiciły tę na pozór zwyczajną historię o codziennym życiu kilku facetów.

Troszkę o minusach, których nie było dużo, ale jednak się znalazły. Po pierwsze, trochę dziwiło mnie to, że wszyscy spotykani przez Jude’a ludzie byli źli, że nie znalazła się ani jedna postronna osoba, która uznałaby „hej, jemu dzieje się krzywda, zróbmy z tym coś”. Po drugie, nie wnikając absolutnie w kwestię tolerancji – dlatego co drugi mężczyzna w tej książce jest gejem lub sypia z facetami tak po prostu?






PODSUMOWUJĄC

Jeśli masz dużo czasu, troszkę melancholijny nastrój, siłę na to, by zmierzyć się z ogromną dawką bólu i cierpienia, by nie raz przeżyć szok – nie wahaj się.  Ta książka jest naprawdę dobra, ale trzeba podejść do niej w odpowiedni sposób oraz ze sporą dawką cierpliwości - jej klimat zaczęłam odczuwać dopiero po kilkuset stronach.

Cieszę się ze swojej spontanicznej decyzji o tym, by dać jej szansę. Wiem dobrze o tym, że nie każdemu się spodoba, gdyż jest dość specyficzna. Ale mnie się podobała i z pewnością będę ją dobrze wspominać.


MOJA OCENA


★★★★★★★★✩✩   8/10



P.
(very.little.book.nerd)





16 komentarzy:

  1. Dlatego ja zostawiam tę książkę na po maturze, ale czeka już grzecznie na półce i jestem bardzo podekscytowana na myśl o niej.:D

    oddam-ci-ksiazke.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to chyba najlepsza decyzja. Ja czytałam ją ponad miesiąc, właśnie przez natłok nauki, a wyjątkowo nie lubię tak rozwlekać czytania jednej książki :D

      Usuń
  2. Tyle dobrego czytałam o tej książce, a jednak ciągle nie mogę się do niej przekonać :( Dopiero dziś trafiłam na ten blog, ale bardzo mi się tu podoba. Obserwuję i zostaję na dłużej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, bo mnie też przez długi czas do siebie nie przekonywała :) Nawet jak już zaczęłam ją czytać nie byłam pewna, czy mi się spodoba. Wsiąknęłam dopiero później :)

      Dziękuję, bardzo mi miło! :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Świetna recenzja :) Dużo osób ja zachwala, dlatego mam ochotę ją przeczytać, ale nie wiem kiedy znajdę czas na taką cegiełkę :D Może we wakacje sie uda przeczytać :) Pozdrawiam,

    Goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, to moja pierwsza recenzja z prawdziwego zdarzenia, więc miłe słowa cieszą podwójnie :) Myślę, że wakacje to najlepszy moment - jak pisałam wyżej, czytanie tej książki trochę trwa :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Zgadzam się - "Małe życie" to trudna książka. Pamiętam jak cierpiałam, czytając o kolejnych epizodach historii Jude'a, ale mimo tego nie mogłam się oderwać od lektury. Jak dla mnie to cegła warta przeczytania, choć może nie tak cudowna, jak to ogłaszano w licznych kampaniach reklamowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kampanie reklamowe zwykle są przesadzone, jednak czasem bardziej, czasem mniej. Nie potrafię powiedzieć jak było w tym przypadku, bo zainteresowałam się tą książką dopiero wtedy, gdy gdy już szał na nią minął, więc tym razem nie miałam z nimi styczności i słyszałam tylko opinie czytelników na jej temat :)

      Usuń
  5. To chyba najtrudniejsza książka jaką dotychczas przeczytałam, mocno mną wstrząsnęła. Ale było naprawdę warto! Naprawdę dobra książka. Aż ciężko uwierzyć, że jednej osobie może przydarzyć się tyle złego.

    Justyna z BOOKZALEŻNIENIE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mną również wstrząsnęła, a przy tym wywołała ogrom emocji. Nie wiem, czy pamiętasz, ale to dzięki tobie ją kupiłam! Chyba kolejny raz muszę ci mocno podziękować za polecenie mi jej! <3

      Usuń
  6. Choć rzeczywiście fabuła kusi i chętnie bym po tę książkę sięgnęła, ale zniechęca właśnie ta zbyt duża ilość stron, zwłaszcza jak na głowie ma się pisanie pracy dyplomowej :( Dlatego na razie odpuszczam...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej się za nią zabrać mając dużo wolnego czasu, więc tak jak mówisz, lepiej na razie odpuść. Ale w wolnej chwili nie wahaj się i sięgnij po nią koniecznie :)

      Usuń
  7. No niestety póki co odstrasza mnie od tej książki jej objętość, aczkolwiek na pewno ją przeczytam. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku

    Pozdrawiam
    toreador-nottoread.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię ci się ani trochę. Osobiście również wolę cieńsze książki, ale czasem warto zrobić wyjątek :)

      Usuń
  8. Ta melancholia i cierpienie do mnie przemawiają. Jestem niesamowicie ciekawa tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie zawiedziesz. Tego i tego jest w tej książce pod dostatkiem.

      Usuń