Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o „Lokatorce” w
ostatnim czasie. Premiera książki była już kilka miesięcy temu i to wtedy było
o niej najgłośniej, ale cały czas jej okładka miga mi gdzieś podczas
przeglądania Instagramów czy blogów. Zastanawiało mnie, czy naprawdę jest tak
dobra, jak wszyscy mówią, czy też to tylko kolejna przereklamowana pozycja, na
którą szkoda czasu. Nie ma oczywiście lepszego sposobu, niż przekonać się o tym
na własnej skórze. No więc przeczytałam
i przekonałam się, że wcale nie jest tak dobra jak się spodziewałam po tych
wszystkich opiniach, ale tak czy inaczej na swój sposób mi się spodobała.
O KSIĄŻCE
„Lokatorka” – JP Delaney
Tytuł oryginalny: The girl before
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 459
Cena okładkowa: 36,90 zł
FABUŁA
Fabuła kręci się wokół dwóch głównych bohaterek i dwóch
planów czasowych. Naprzemiennie przenosimy się do przeszłości i poznajemy losy Emmy z jej
punktu widzenia, oraz do teraźniejszości, w której znajduje się Jane. Obie
kobiety planują rozpocząć nowe życie, a jego początkiem ma być przeprowadzka.
Gdy tylko trafiają na ogłoszenie dotyczące domu przy Folgate Street 1, bez
wahania wypełniają formularz. Tak, formularz, bowiem aby zamieszkać w tym
pięknym i bardzo minimalistycznym domu konieczna jest zgoda architekta, Edwarda
Monkforda, który życzy sobie nie tylko wypełnienia testu, ale również pełnej
akceptacji przeróżnych dziwnych reguł. Historie Emmy i Jane są do siebie
niepokojąco podobne, a zwłaszcza, jeśli chodzi o rolę Edwarda w życiu obu
kobiet…
Fabuła została skonstruowana naprawdę ciekawie, chociaż
końcówka odrobinę mnie rozczarowała. Spodziewałam się czegoś więcej,
mocniejszego „bum”. Na szczęście poza tym było całkiem okej i mimo, że akcja
nie gnała jak szalona, to interesujące wątki i psychologiczne aspekty
przeplatały się, tworząc ciekawy klimat, szczególnie, gdy niektóre tajemnice
zaczęły wychodzić na jaw.
BOHATEROWIE
Jak już wspomniałam, w „Lokatorce” mamy dwie główne bohaterki – Jane
i Emmę. Obie kobiety są do siebie bardzo podobne, przede wszystkim z wyglądu,
ale odrobinę również z charakteru, chociaż im dalej, tym mniej tego
podobieństwa w nich widziałam. Z początku jedną z nich lubiłam bardziej niż
drugą, może dlatego, że jej losy wydały mi się ciekawsze, ale potem role
całkiem się odwróciły i to ta druga została moją faworytką.
Edward Monkford to dosyć złożona i tajemnicza postać,
chociaż może nie aż tak tajemnicza jakbym chciała. Przez całą książkę ciężko mi
było rozgryźć jego intencje względem bohaterek. Simon, chłopak Emmy, niestety
mocno mnie irytował, bo był małą, ciepłą kluchą i tyle z niego pożytku.
STYL AUTORA I WYDANIE
Przy okazji – czy tylko ja tego nie sprawdziłam i dopiero na
końcu, na ostatniej stronie, przy notce o autorze, zorientowałam się, że JP
Delaney jest mężczyzną? Przez całą książkę byłam pewna, że autorem jest kobieta
– nawet nazwisko damsko mi brzmiało. Przepraszam panie Delaney (a właściwie
panie Strong)!
Książka jest napisana w bardzo przyjemny sposób i da się ją
przeczytać bardzo szybko. Dużo się
dzieje i chociaż może nie zawsze fabuła porywa, to jednak ciągle idzie do
przodu i układa się w coś ciekawego. Rozdziały zostały napisane z perspektywy
dwóch bohaterek, i chociaż na początku męczyć może podobieństwo między nimi,
potem nabiera ono sensu i dodaje smaczku całej historii. Akcja nieraz zwalnia
na rzecz krótkich, zahaczających o psychologiczne aspekty rozważań którejś z
bohaterek, ale mówiąc szczerze – pasowało to do klimatu tej historii.
Okładka jest świetna i wpadła mi w oko jeszcze przed
premierą książki – już wtedy wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jej
minimalistyczny styl i jasne kolory pasują do tej historii. Podoba mi się też
sposób wydania – nagłówki informujące, kto jest narratorem czy też wstawki
zawierające fragmenty formularza.
OGÓLNIE
Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale pewna osoba na
Instagramie zasugerowała mi, że „Lokatorka” odrobinę przypomina „Dziewczynę z
pociągu” i rzeczywiście, uważam, że coś w tym jest. Zatem jeśli komuś książka
Pauli Hawkins się spodobała, z „Lokatorką” powinno być podobnie, a jeśli nie –
i tak warto sięgnąć po tę drugą, bo mimo wszystko podobieństwo nie jest wcale
aż takie ogromne.
Mówiąc szczerze, spodziewałam się czegoś lepszego,
szczególnie po tej fali zachwytów jaka zalała instagramy i blogi chwilkę po jej
premierze, ale książka i tak mi się podobała. Jest ciekawa i wciągająca, a
rozwiązanie zagadki, mimo, że nie takie jakbym chciała, nawet mnie zaskoczyło.
MOJA OCENA
★★★★★★★✩✩✩ 7/10
P.
(very.little.book.nerd)
O proszę, rzuciłaś zupełnie inne światło na tę powieść. Ja sama spodziewam się czegoś dobrego, naprawdę szokującego, ale wypowiem się dopiero, jak przeczytam :)
OdpowiedzUsuńRównież się czegoś takiego spodziewałam, ale no cóż :) Może tobie bardziej przypadnie do gustu i więcej rzeczy będzie dla ciebie zaskoczeniem :)
Usuń