sobota, 2 maja 2020

"Miasteczko Rotherweird" – Andrew Caldecott




Macie czasami tak, że ciągnie was do jakiejś książki, ale jednocześnie z tyłu głowy słyszycie głosik niepewności, zastanawiający się czy aby na pewno ta książka wam się spodoba? Ja tak miałam właśnie z „Miasteczkiem Rotherweird”. Opis i okładka mnie zachwyciły, ale jednocześnie miałam wrażenie, że treść wcale może nie być aż tak genialna. Nie myliłam się jakoś bardzo.





O KSIĄŻCE

„Miasteczko Rotherweird” – Andrew Caldecott
Tytuł oryginalny: „Rotherweird”
Cykl: Rotherweird (tom 1)
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Data wydania: 10.03.2020
Ilość stron: 628
Cena okładkowa: 39,90 zł







            W roku 1558 dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych zostaje wygnanych do miasta Rotherweird. 450 lat później miasto nadal żyje, odizolowane od reszty Anglii i zobowiązane do przestrzegania jednego warunku: absolutnie nikomu nie wolno badać miasta i jego przeszłości. Wtedy do miasta przybywa dwóch ciekawskich gości z zewnątrz: Jonah Oblong oraz złowrogi miliarder sir Veronal Slickstone. Chociaż kierowani różnymi motywami, mężczyźni starają się połączyć przeszłość z teraźniejszością, aż w końcu zaczynają wyścig z czasem – oraz ze sobą nawzajem. Konsekwencje będą śmiertelne i zapowiadają apokalipsę…

            Oj nie polubiłam się z „Miasteczkiem Rotherweird” tak, jakbym chciała. Już podczas czytania czułam, że coś mi zgrzyta. Pierwsze dwieście pięćdziesiąt stron niczym szczególnym mnie nie zachwyciło. Akcja zaczęła się rozkręcać dopiero później. Ale bądźmy szczerzy, nawet przy takiej cegiełce dwieście pięćdziesiąt stron wstępu i wprowadzenia do fabuły to stanowczo za dużo.






            To właśnie główny problem, który mam z tą książką. Za mało w niej akcji, za dużo opisów. Za mało obiecanej fantastyki, za dużo obyczajowych perypetii. Za mało głębi w postaciach, których jest zdecydowanie za dużo. Serio, bohaterów w tej książce jest ogrom, do samego końca gubiłam się, kto jest kim, skąd się wziął i jaki miał wkład we wcześniejsze wydarzenia. Trochę ratował mnie spis postaci na początku książki, ale potem już nie chciało mi się zerkać na niego co dwie strony.

            Żeby nie było – ta książka nie jest zła. Pomysł na fabułę jest naprawdę dobry, leży tu raczej wykonanie, a nie sama koncepcja. Podobał mi się też klimat, który autor stworzył. Tytuł dobrze go oddaje – jest dziwnie. Niepokojąco. Duszno. Przez to nie czytało mi się tej książki lekko, ale też nie była dzięki temu totalnie nijaka.

            Przyznam szczerze – czytałam „Miasteczko Rotherweird” bez większych emocji. Bez przerwy zerkałam na to, ile stron zostało mi do końca. Może gdyby skrócić ją o połowę, wyrzucić zbędne opisy i co drugiego bohatera, byłoby dużo lepiej. A tak? Dostałam rozciągniętą cegiełkę w ślicznej oprawie, ale o mało zachwycającym wnętrzu. Wiem, że mają być kolejne tomy, bo z tego co się orientuję jest to trylogia, ale jeszcze nie zdecydowałam, czy po nie sięgnę. Spodziewałam się po tej książce czegoś więcej.



MOJA OCENA

★★★★★✩✩✩✩✩    5/10
P.
 (very.little.book.nerd)

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się i nie będę szczególnie zachęcać do sięgnięcia po nią :)

      Usuń
  2. Opis fabuły intryguje, ale mam mieszane odczucia. Ostatni coś mi nie po drodze z literaturą tego typu...ale nie mówię nie, może kiedyś sięgnę, gdy nadarzy się ku temu okazja :)
    Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie uwielbiam takie klimaty, ale tutaj po prostu coś nie pykło...

      Usuń
  3. Czytałam kilka recenzji tej książki. Większość recenzentów była nią raczej zawiedziona, dlatego stwierdzilam, że szkoda mi na nią czasu.

    Pozdrawiam,
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie rzadko widziałam jakieś opinie o niej, dlatego dzięki za info! Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama :)

      Usuń
  4. Wygląda fajnie, opis także przyciągnął moją uwagę, ale po Twojej recenzji nie wiem czy się na nią skuszę.
    https://zaczytane-dziewczyny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam te same odczucia co do tej książki, tylko że ja jej nie skończyłam. Dałam sobie spokój po niecałych 200 stronach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam ochotę i to nie raz. Ale ostatecznie uznałam, że dam jej szansę. Ciekawiło mnie co stanie się na końcu.

      Usuń
  6. Wiesz co? Zaczęłam to czytać, ale nie, to jednak nie dla mnie. W ogóle mnie do niej nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się. Tak jak napisałam wyżej, sama nie raz miałam ochotę ją odłożyć.

      Usuń
  7. Mam w planach, zobaczymy, czy faktycznie taki słabeusz z niej.

    OdpowiedzUsuń