Od dawna miałam ochotę na jakąś książkę Agathy Christie, ale
nigdy nie wiedziałam, od której zacząć swoją przygodę z tą autorką.
Problematyczna była też dla mnie ogromna ilość wydań jej książek. W końcu
wybrałam to, której najbardziej mi się spodobało – z Kolekcji Kryminałów
Wydawnictwa Dolnośląskiego – i kupiłam sobie dwa pierwsze (według numeracji na
okładkach) tomy. Zaczęłam co prawda od tomu drugiego, ale co z tego – i tak nie
mają one ze sobą nic wspólnego. Tak oto w niecałe dwa dni przeczytałam „I nie
było już nikogo” znane też pod nazwą „Dziesięciu małych murzynków”.
O KSIĄŻCE
„I nie było już nikogo” – Agatha Christie
Tytuł oryginalny: „And Then There Were None”
Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania oryginału: 1939
Ilość stron: 220
Cena okładkowa: 24,90 zł
FABUŁA
Na samym początku pokrótce poznajemy dziesięć podróżujących
osób i dowiadujemy się, że każda z nich została w takim czy innym celu zaproszona
na owianą tajemnicą wyspę, zwaną Wyspą Żołnierzyków. Czy to w odwiedziny do
starej znajomej, czy też do pracy – ile osób, tyle powodów, tak czy inaczej
wkrótce okazuje się, że każdy z nich to tylko przykrywka, ponieważ na wyspie
nie czeka żadna znajoma czy też potencjalny pracodawca. Dziesięć osób zostaje
przywiezionych łódką (która wkrótce odpływa) na pustą wyspę. Nikt nie ma
pojęcia, kto ich tam wysyłał i w jakim celu.
Niespodziewanie kolejne osoby zaczynają ginąć – to, co
początkowo może wyglądać na wypadek lub samobójstwo, okazuje się być robotą
mordercy. Co jeszcze bardziej przerażające, każda kolejna ofiara ginie w sposób
opisany w dziecięcej rymowance, którą ktoś powiesił na ścianie każdego pokoju.
A skoro na wyspie nikogo innego nie ma – kto jest mordercą?
Fabuła jest bardzo ciekawa, już po samym opisie niezwykle
mnie zaintrygowała. Bohaterowie giną w niespodziewanych momentach i da się
odczuć dreszczyk niepokoju podczas odnajdywania kolejnych zwłok. Jedynym
minusem fabuły jest to, że zarówno po opisie jak i po pierwszych stronach można
bez problemu domyślić się, że stale ktoś będzie ginął, zatem to nie zgony były
zaskakujące, a jedynie sposób, w jaki bohaterowie byli mordowani i kolejność, w
jakiej ginęli – nigdy nie dało się przewidzieć, kto będzie następny.
BOHATEROWIE
Każda z dziesięciu osób miała inną osobowość i cechy
charakteru i absolutnie się one ze sobą
nie zlewały, co przy tak krótkiej książce z tak dużą ilością ważnych postaci
jest dość istotną kwestią. Oczywiście na początku myliły mi się nazwiska bohaterów
i musiałam cofać się do początku, by zorientować się, kto był kim – na
szczęście po jakimś czasie udało mi się wszystkich spamiętać.
Podobało mi się, że każdy podrozdział pisany był z perspektywy innej osoby – rzucało to różne światła na całą sprawę, ale też utrudniało zagadkę, gdyż każda z osób zapewniała, że to nie ona jest zabójcą. Szczególnie interesująco robiło się pod koniec, gdy bohaterów zostawało coraz mniej, a pozostali przy życiu byli coraz bardziej przerażeni. Autorka dobrze opisała również uczucia i psychikę tych osób, tak, że można było wczuć się w ich sytuację – coraz bardziej niebezpieczną i pokręconą.
STYL AUTORKI
Nie bez powodu Agatha Christie jest uznawana za królową
kryminału. Książkę czytało mi się bardzo dobrze, ale co najważniejsze – stale
mnie czymś zaskakiwała. I mimo, że teoretycznie wiedziałam co się będzie działo
i zagadką była jedynie postać mordercy – nadal czytałam z wielką przyjemnością
i zainteresowaniem. Sam pomysł intrygi i powiązania zbrodni z rymowanką dla
dzieci bardzo mi się spodobał, bo nie da się ukryć, że ma w sobie coś
przerażającego.
Biorąc pod uwagę, jak wiele powieści napisała ta autorka,
jestem pod wrażeniem jej wyobraźni i kreatywności. „Morderstwo w Orient Expressie”
to jej druga książka, którą posiadam i na pewno niedługo po nią sięgnę – wam polecam
to samo, jeśli szukacie krótkiej i bardzo tajemniczej historii kryminalnej.
OGÓLNIE
Książka mi się spodobała i niewątpliwie jest warta polecenia.
Krótka, w sam raz na jeden wieczór, zaskakująca, wciągająca i nieco
przerażająca. Oczywiście niezbyt skomplikowana i jednowątkowa, ale w tym
przypadku reguła „im więcej, tym lepiej” by się nie sprawdziła, więc całe
szczęście, że nie jest na siłę przegadana i przeciągnięta.
Gwarantuję, że z cudem graniczy odgadnięcie mordercy na
własną rękę, bo autorka tak zręcznie pląta wątki, że jedna wątpliwość goni
drugą – gdyby nie końcówka, w której autorka postanowiła wprost wszystko
czytelnikowi wyjaśnić, zagadka pozostałaby nierozwiązana (przy okazji, pod żadnym
pozorem nie spoglądajcie na ostatnią stronę, ŻADNYM).
MOJA OCENA
★★★★★★★✩✩✩ 7/10
P.
(very.little.book.nerd)
Ach, cieszę się, że widzę u Ciebie Christie (i wygląda na to, że jeszcze nie raz zobaczę) - ja uwielbiam jej książki i z przyjemnością sięgam po kolejne, ciesząc się, że jest ich aż tyle :) "I nie było już nikogo" bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńW takim razie wiem do kogo się zwrócić o polecenie czegoś ciekawego, jak skończę "Morderstwo w Orient Expressie" które już mam i będę szukała kolejnych jej książek <3
Usuń