Po kilku książkach z gatunku fantastyki
przyszedł w końcu czas na thriller. Po „Nie ufam już nikomu” nie spodziewałam
się czegoś wybitnego, bo w pamięci wciąż miałam „Psychopatę”, który odrobinę
mnie rozczarował. Tutaj było zdecydowanie lepiej, ale to wciąż nie było coś, co
bezwarunkowo mnie zachwyciło…
O
KSIĄŻCE
„Nie ufam już nikomu” – Klaudia Muniak
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 29.07.2020
Ilość stron: 304
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: 29.07.2020
Ilość stron: 304
Cena okładkowa: 39,90 zł
Iga, świeżo upieczona mama, od lat cierpi na
silne zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Po porodzie decyduje się na nowoczesną
terapię. Chip wszczepiony w jej ramię, sterowany przez aplikację w telefonie
jest dopiero po fazie testów. Mimo to Iga bez wahania podejmuje leczenie. Krótko po wznowieniu terapii
zaczynają dziać się rzeczy, których kobieta nie rozumie: stale pogarszające się
samopoczucie psychiczne, do którego dochodzą niepokojące przywidzenia i bardzo
realistyczne halucynacje, a z biegiem czasu zaniki pamięci. Gdy na ciele synka
Iga zauważa sińce, wie, że dzieje się coś złego. Co jest prawdą, a co tylko wytworem jej wyobraźni? Kto jest
odpowiedzialny za obrażenia dziecka? Ona sama, apodyktyczna matka, kochający
mąż czy oddana przyjaciółka?
Strasznie chciałabym opowiedzieć wam o tym, jak bardzo
zachwyciła mnie ta książka… ale niestety nie mogę. Zacznę jednak od pozytywów:
końcówka zwaliła mnie z nóg! Mnóstwo akcji, mnóstwo emocji, ciekawie
poprowadzona intryga i wodzenie czytelnika za nos. Nawet nie wiecie, jak dobrze
mi się to czytało i jak bardzo wciągnęłam się w tę historię. Ale…
No właśnie, ale. Książka ma troszkę ponad trzysta stron,
a ciekawie zaczęło się robić dopiero około dwusetnej. Przez pierwsze dwieście
nie działo się tak naprawdę nic. Iga zastanawiała się, skąd wzięło się jej
dziwne samopoczucie, kto jest odpowiedzialny za siniaki na ciele jej malutkiego
synka, kłóciła się z domownikami… i to wszystko. Nie jestem nawet w stanie
sensownie streścić wam, co działo się przez te dwieście stron, bo tak naprawdę nic
godnego uwagi nie zapadło mi w pamięć.
Podobnie niestety sytuacja wyglądała w przypadku
„Psychopaty”, pierwszej książki tej autorki, którą miałam okazję czytać. Tam
również dopiero końcówka wbiła mnie w fotel, a całą resztę czytałam bez
większych emocji. W obu tych książkach nie było żadnych absurdów, nie wiało
nudą, więc nie mogę stwierdzić, że były one złe. Po prostu w końcówkach Klaudia
Muniak udowodniła, że potrafi dobrze pisać, że ma genialne pomysły i dużą
wiedzę medyczną, którą potrafi przekazać w ciekawy sposób. Dlaczego więc nie
czuć tego już od pierwszych stron jej książek?
Mimo wszystko bardzo spodobało mi się przesłanie płynące
z tej historii. Autorka wspomina o tym, że rozwój technologiczny jest czymś
wspaniałym, ale również śmiertelnie niebezpiecznym. I jest to niestety coś, o
czym często zapominamy, wpadając w sidła kolejnych elektronicznych udogodnień.
Cóż więcej mogę dodać. Myślę, że mogę wam polecić tę
książkę, bo pod koniec naprawdę fajnie się ona rozkręca, a początek nie jest
taki zły, by nie dało się przez niego przebrnąć. Po prostu czegoś mi w nim
zabrakło i sama nie jestem pewna czego. Niby wszystko było okej: fabuła spójna
i zaskakująca, bohaterowie ciekawi, styl autorki przyjemny… Może po prostu
wolę, gdy cała książka jest pełna akcji, a tutaj duża jej część zdominowana
została przez rozmyślania Igi na temat jej stanu zdrowia.
★★★★★★✩✩✩✩ 6/10
P.
(very.little.book.nerd)
(very.little.book.nerd)
Szkoda, że akcja tej książki rozkręca się dopiero około dwusetnej strony. Ciekawy temat, wykonanie ... takie sobie.
OdpowiedzUsuńNiestety. Chociaż nie wiem, skąd to wynika, bo autorka naprawdę potrafi pisać :(
UsuńWidzę, że warto chwycić po książkę, jednak mieć na uwadze pewne zastrzeżenia. Jak pojawi się okazja, to chętnie się z nią spotkam. :)
OdpowiedzUsuńBędę czekać na twoją opinię!
UsuńTo druga recenzja książki "Nie ufam już nikomu", którą dzisiaj czytam. U Ciebie jednak jest mniej pozytywna. Ogólnie tematyka mocno mnie pociąga, bo depresja poporodowa jest tematem rzadko branym na pierwsze strony, niemniej trochę boję się tych braków, o których wspomniałaś. No, nie wiem, zobaczę jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńTematyka jest naprawdę ciekawa. Jeśli nie przeszkadza ci, że przez większość książki akcja jest dość spokojna, a fabuła skupia się głównie wokół uczuć bohaterki, to książka powinna ci się spodobać :)
UsuńMnie ta książka naprawdę się podobała. 😊
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńCzęsto tak bywa w thrillerach, że akcja rozkręca się później. :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ale jednak 2/3 książki to nieco za dużo na taki "wstęp" :(
UsuńMam tę książkę na liście powieści, które chce przeczytać. Sama nie lubię, kiedy przez pewną część książki nic się nie dzieje, ponieważ to może zniechęcić do dalszej lektury. Jestem jednak ciekawa tej książki bo fabułą jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńFabuła naprawdę jest dobra, więc nie zniechęcaj się. Może spodoba ci się bardziej niż mi :)
UsuńBędę miałam na uwadze fakt, że ta książka późno się rozkręca.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Koniecznie
UsuńMyślę, że te pierwsze 200 stron wykończyłoby mnie, więc itak bym jej nie skończyła.
OdpowiedzUsuńNie było tak źle, bym miała ochotę na porzucenie jej, co to, to nie! Ale akcja mogłaby przyspieszyć te sto stron wcześniej :(
UsuńCóż, niedawno przeczytałam pozytywną opinię na temat tej książki i jestem zaskoczona. Nie ma co, ostudziłaś moje zapały, bo coś czuję, że bym marudziła na to, że akcja rozkręca się dopiero około dwusetnej strony. No cóż, teraz się zastanowię, czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńWarto czasem zwrócić w recenzji uwagę na takie rzeczy. Sama też lubię, gdy inni to robią :)
UsuńCóż, tak bywa:)
OdpowiedzUsuńBywa :)
Usuń