Dziś post inny niż zwykle, bo nie jest to recenzja, tag, ani
nic z tych rzeczy. Dziś chcę po prostu zwrócić waszą uwagę na niezwykle
popularne zjawisko, jakim jest hejt w Internecie. Do tego postu w znacznej
mierze zmotywowała mnie książka „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emilly Griffin
(jej recenzja pojawi się już niedługo, tam napiszę o niej więcej niż w
dzisiejszym wpisie, gdzie tylko krótko się do niej odniosę). Tutaj, oprócz
kilku moich luźnych przemyśleń na ten temat, znajdziecie też miniwywiady z
osobami z bookstagrama, które hejt dotknął osobiście, lub które mają w tym
temacie coś ciekawego do powiedzenia i wyraziły chęć, by się tym ze mną
podzielić.
KRÓTKO O KSIĄŻCE
EMILY GRIFFIN
Skoro to dzięki tej książce powstaje ten wpis, chcę wam
lekko przybliżyć jej fabułę. A na tej stronie - KLIK - możecie znaleźć między innymi fragment książki, gorąco zachęcam was do zapoznania się z nim, bo jest to naprawdę świetna, dająca do myślenia pozycja.
Opowiada ona o losach dwóch rodzin – Browningowie należą do
elity, żyją w luksusie i sprawiają wrażenie idealnego małżeństwa. Ich syn Finch
właśnie dostał się na wymarzoną uczelnię, więc Nina i Kirk są z niego
niesamowicie dumni. Z kolei Tom to ubogi stolarz, który stara się samotnie
wychować córkę Lylę najlepiej, jak tylko się da i uchronić ją przed stylem
życia, jaki prowadziła jej matka.
Pewnej nocy Finch i Lyla spotykają się na imprezie, na której
dochodzi do skandalu z ich udziałem. Prawdopodobnie to właśnie Finch jest
autorem zdjęcia przedstawiającego półnagą dziewczynę, w dodatku opatrzonego
rasistowskim podpisem, nawiązującym do tego, że Lyla jest w połowie latynoską.
Zdjęcie błyskawicznie trafia do sieci, roznosząc się nie tylko wśród młodzieży,
ale też wśród dorosłych.
Przede wszystkim z tej książki bije jasne przesłanie: media
społecznościowe służą nam nie tylko do celów rozrywkowych, ale mogą tez
poważnie zaszkodzić komuś w życiu, więc trzeba się z nimi obchodzić rozsądnie.
A TERAZ MOJE PRZEMYŚLENIA
NA JEJ TEMAT (SPOJLERY - TEGO NIE CZYTAJ, JEŚLI PLANUJESZ SIĘGNĄĆ PO TĘ KSIĄŻKĘ)
Warto zauważyć, że skupiam się dziś głównie na hejcie w
sieci i mediach społecznościowych, ale w tej książce jest poruszanych wiele
innych tematów, chociażby o wpływie pieniądza na człowieka czy wykorzystywaniu
seksualnym młodych dziewczyn.
Najbardziej załamała mnie postawa ojca Fincha i to już na
samym początku książki. Gdy dowiedział się o zdjęciu, które zrobił jego syn,
nie zwrócił uwagi na krzywdę, jaka z tego powodu stała się Lyli. Był zły tylko
dlatego, że jego syn naraził przez to swoją przyszłość i reputację. Najgorsze
jest w tym to, że owszem, jest to tylko książka, ale ludzie rzeczywiście
potrafią być tak paskudni i egoistyczni. Finch był wychowany w warunkach, gdzie
wszystko uchodziło mu płazem, bo w każdej sytuacji ojciec wyciągał plik
banknotów z portfela, załatwiając tym sprawę. Rozpieszczony, myślący tylko o
sobie dzieciak, do którego dopiero po wielu, wielu latach dotarło, że
skrzywdził inną osobę.
Co jest jeszcze gorsze? To, że mu się upiekło. Mimo, że na
jego telefonie znaleziono nie tylko to jedno zdjęcie, ale całe mnóstwo.
Znacznie gorszych, wulgarnych, nie tylko z Lylą, ale też z innymi dziewczynami.
Cała sprawa została zamieciona pod dywan. Idealny przykład tego, jak
społeczeństwo, ignorując takie zachowanie, świadomie bądź nie, pozwala na nie.
W książce autorka pokazała też różne reakcje osób
pokrzywdzonych na takie sytuacje. Zaraz
po tym, jak zdjęcie dostało się do Internetu, Lyla nie wydawała się tym szczególnie
przejęta i nie chciała, by Finch poniósł konsekwencje. Jako silna dziewczyna, postanowiła
zmierzyć się z nadchodzącym skandalem. Ale wystarczy spojrzeć na jej koleżankę,
Polly, która usiłowała popełnić samobójstwo przez czyjąś głupotę. Takich
sytuacji w realnym życiu jest naprawdę sporo, to nie są tylko akcje widoczne w
książkach czy filmach. Wystarczy o tym pomyśleć, zanim zrobi się komuś jakiś
głupi, internetowy „żart”.
Jasne, sytuacja z książki Emily Griffin jest wyjątkowo
brutalna i częściej spotykamy się z „łagodniejszymi” przypadkami, na przykład obelgami
czy niemiłymi anonimowymi wiadomościami. Ale one też mogą mieć różne skutki, o
czym zawsze należy pamiętać.
CZY MNIE TO KIEDYŚ
SPOTKAŁO?
Można powiedzieć, że jestem szczęściarą, bo od bardzo dawna
nie zostałam ofiarą żadnego internetowego hejtu. Spotkało mnie to jednak w
dzieciństwie. Pamiętacie portal ask.fm? Jest to strona, na której inni,
anonimowo bądź nie, zadają nam pytania, a my publikujemy nasze odpowiedzi na
nie. Jak wszystkie moje koleżanki, założyłam sobie tam konto. Już po kilku
dniach zaczęłam dostawać niemiłe wiadomości obrażające mój wygląd czy
charakter. Teraz pewnie bym się tym nie przejęła, ale jako trzynastoletnia
dziewczynka wzięłam to do siebie. Najgorsze było to, że z wiadomości było można
wywnioskować, że napisała je jakaś moja koleżanka ze szkoły, ale nie dało się wywnioskować
która. Przez jakiś czas chodziłam przejęta po korytarzach i nie wiedziałam,
komu aż tak bardzo nie odpowiadam, kogo powinnam unikać i kto rzuca mi fałszywe
uśmiechy, a tak naprawdę obgaduje za plecami w paskudny sposób. Stałam się
zamknięta w sobie i straciłam ochotę na spotkania z koleżankami, bo nie miałam
pojęcia, której mogę zaufać.
To prawda, że dzieci potrafią być znacznie paskudniejsze od
dorosłych. Teraz pewnie nikt z moich znajomych nie zawracałby sobie głowy wypisywaniem
niemiłych słów w sieci. Prawda jest też taka, że raczej nie działam w
miejscach, gdzie możliwe jest wysyłanie anonimowych wiadomości. Na instagramie
czy facebooku takiej opcji nie ma, a raczej nikt nie jest na tyle odważny, żeby
hejtować kogoś bez opcji „wyślij anonimowo”. Dlatego przemyślałam to sobie i
uznałam, że nie ma żadnego sensu przejmować się opiniami ludzi, którzy nie
potrafią stanąć z nami oko w oko i powiedzieć nam wprost, co im leży na sercu.
MINIWYWIADY
Przygotowując ten post, postanowiłam napisać do kilku osób,
znanych wam na pewno z książkowej części instagrama. O części z nich wiem, że
niedawno spotkała ich niemiła sytuacja z hejterami w roli głównej (chociażby
Justynę, której wypowiedź pojawi się jako pierwsza). Inni po prostu mają
ciekawe spojrzenie na świat, więc ich punkt widzenia również chciałam poznać.
Każdego poprosiłam o krótką wypowiedź na temat hejtu. Co o
nim myślisz? Czy spotkała cię kiedyś taka sytuacja? Jak myślisz, jak najlepiej
poradzić sobie z hejtem i jak to zrobić, by się nim nie przejmować? Oto
odpowiedzi:
Justyna z ŁapChwile:
Hejt w internecie uważam za rzecz po części naturalną,
jednocześnie bardzo smutną. Był, jest i będzie i niestety dotyka również osoby
na niego nieprzygotowane. Jeśli mam być szczera, cieszyłam się z mojego
pierwszego hejtu. Może to brzmi dziwne, ale zawsze powtarzano mi, że jeśli ktoś
dostaje hejt, znaczy, że coś osiągnął, ponieważ jest to coś zwykle gnane
zazdrością. Byłam na niego gotowa od pierwszej subskrypcji, od pierwszego
widza.
Mimo wszystko paradoksalnie zupełnie nie wzięłam pod uwagę
hejtu z podtekstami erotycznymi. Mam 15 lat i w wieku, w którym po raz pierwszy
założyłam media (byłam tak z 2 lata młodsza), w życiu nie wpadłabym na to, że
zostanę dotknięta właśnie z tej perspektywy. Nic się o nim nie mówi, a
przynajmniej mnie dotknął najbardziej. Zostałam nazwana „pierdoloną dziwką do
wyruchania”... wielokrotnie, ale realnie okazało się, ze ukrywanie tego było
najgorszym wyjściem. Dostałam tak ogromną fale wsparcia od moich widzów, tak
wiele zrozumienia, że właściwie to oni nauczyli mnie z tym walczyć.
Ktoś napisał mi, że jeśli coś ukradłam i ktoś mnie zawsze
złodziejem, to mnie to prawo zaboleć przez wyrzuty sumienia. Tak samo, jeśli
zostałam nazwana dziwką, powinno mnie to boleć tylko, jeśli obelga była
trafiona. A nie była. Takim myśleniem poradziłam sobie z tym wszystkim i
uwarunkowałam swoją samoocenę. Zawsze starałam się żyć w zgodzie ze sobą, a to
był tylko krótki epizod kiedy zwątpiłam. Każdemu się zdarza i wydaje mi się, że
podstawą walki z hejtem jest umiejętność własnego myślenia. I umiejętność
ekspresji swojego zdania ponad zdanie innych. Bo nawet jeśli 1000 osób
nazwałoby mnie dziwką, JA wiem, że nią nie jestem.
I to powinno mi wystarczyć.
(Zapraszam szczególnie na instagram Justyny – lapchwile_
gdzie możecie zobaczyć jej cudne cosplaye, oraz na jej kanał na YouTube: ŁapChwile)
Paulina, znana też jako Malina:
Hej.
Chciałam powiedzieć, że niestety jest coraz więcej Hejtu w Internecie i
cóż.. myślę, że pomimo, iż jeszcze z takim w stosunku do mojej osoby się nie
spotkałam, może to kiedyś nastąpić.
Myślę, że nieważne jak bardzo miła, wyrozumiała, tolerancyjna jest osoba i
tak może być narażona na hejt. Dlaczego? Otóż ludzie są zwyczajnie zazdrośni.
To jest jedyny sposób, w jaki mogą się dowartościować, a przy okazji zrobić
komuś przykrość. Niestety, boimy się wtedy wyrażać nasze poglądy, bo nieraz
mogą wywołać falę hejtu... zwłaszcza, jeśli skrytykujesz coś, co jest na topie
i trafia do większej liczby osób. Łatwo jest powiedzieć, żeby nie brać do
siebie tego, co ktoś napisze... jednak każdego w jakimś stopniu to dotyka.
Wydaje mi się, że z czasem można nauczyć się po prostu olewać hejt skierowany w
naszą stronę. Wchodzenie w rozmowy z takimi osobami nie ma najmniejszego sensu.
Niepotrzebnie się nakręcimy, a druga osoba będzie miała jeszcze większą frajdę
z tego, że nas to zabolało.
Takie są moje
odczucia
Pozdrawiam,
Malina :)
Kuba, nasz instagramowy poeta:
Wyrażając
swoją opinię w internecie, czy nawet wyrażając siebie, musimy liczyć się z tym,
że nasze idee nie będą miały zwolenników wszędzie. Często w takich sytuacjach
natykamy się na przytyki z różnych stron - w komentarzach, w anonimowych
wiadomościach, czy wiadomościach prywatnych. Nic mnie tak nie bawi jak
bezpodstawna nienawiść - i taką właśnie przejawiają hejterzy. Nienawiść, która
nie ma źródła - bo należy odróżniać hejt od krytyki, a różni się on od niej
tym, że uderza w nas personalnie - nie kwestionuje naszego poglądu, a najzwyczajniej
w świecie obraża nas samych. Myślę, ze sam nie spotkałem się z takim - a raczej
nie z czymś bardzo intensywnym, co w moim mniemaniu hejtem można nazwać, ale
myślę, że najlepszym na niego lekarstwem jest zauważenie pewnej rzeczy - a
mianowicie tego, że nie żyje się wirtualnie. Trzeba spojrzeć na druga stronę
lustra, czyli na nasze życie realne, które pozbawione jest bezpodstawnych obelg
i oskarżeń (bo kto w XXI wieku odważyłby obrazić się nas w cztery oczy?). Słowa
wirtualne nie powinny nas mocno dotykać, zwłaszcza, że mogą być po prostu
kierowane z nudów i braku laku. Myślę, że będąc ofiarą hejtu należy zwrócić się
do swoich przyjaciół, znajomych, osób najbliższych i spędzić z nimi chwilę czy
dwie. To według mnie najlepsze lekarstwo.
(Główne konto
Kuby możecie znaleźć tutaj: poeta_introwertyk)
Karolina, czyli przemiła come.book:
Hejt w sieci
(tak jak w rzeczywistości) jest czymś paskudnym. Świadczy źle o hejterze, który
musi leczyć swoje kompleksy kosztem innych i pokazuje jego brak odwagi (hejt
jest najczęściej anonimowy), a nie o osobie, która jest hejtowana. Na takie
hejterstwo jestem bardzo wyczulona i zawsze zwracam na to uwagę- tak jak było w
przypadku profilu @bookstagram4fun, który bezczelnie wyszydzał cudze zdjęcia.
Nie wolno być wobec tego obojętnym, nawet jeśli to odbije się na nas, ktoś nas
obrazi -karma wraca i mocno w to wierzę.
Nigdy nie wiemy, czy osoba, której sprawimy przykrość, ma silną psychikę,
poradzi sobie z tym, co jej napisaliśmy. Może to doprowadzić do strasznych
konsekwencji, osoba taka straci pewność siebie, będzie się źle czuć, w
skrajnych sytuacjach może to doprowadzić do samobójstwa. Zanim kogoś
skrytykujemy, zastanówmy się "co nam to da", czy będzie to
uzasadniona, konstruktywna krytyka (tutaj musimy pomyśleć też o tym, czy nasze zdanie kogoś
interesuje, czy o nie prosił) czy bezzasadne oskarżenie w tonie "wiem lepiej i masz robić tak jak ja
uważam". Bądźmy dla siebie nawzajem mili i życzliwi, nigdy nie wiemy, z
czym boryka się osoba "po drugiej
stronie ekranu".
(Tutaj
oczywiście jej instagram: come.book i blog: come book, ale raczej nie ma możliwości, żeby ktoś go
nie znał!)
PODSUMOWANIE
Prawda jest
taka, że hejt to temat rzeka, ale nie ma sensu robić tutaj artykułu na
dwadzieścia stron. W końcu komu by się chciało to czytać? Mam tylko nadzieję,
że ten post ma sens i że trochę skłoni niektórych do myślenia.
Jeśli jakiś
hejter wziął cię ostatnio na celownik: nie przejmuj się, bo prawdopodobnie w
jego słowach nie ma ani grama sensu. Pomyśl, czy ktoś, jakaś bliska osoba,
byłaby w stanie powiedzieć ci w twarz to, co ten ktoś ci napisał. Jeśli nie,
tym bardziej wiesz, że to kompletne bzdury! Warto polegać na opinii
najbliższych, ich ewentualnej konstruktywnej krytyce, a nie tracić nerwy na
anonimowych hejterów, którzy nie mają w życiu nic lepszego do roboty :)
A jeśli jesteś
takim właśnie hejterem, który świetnie się bawi, gdy anonimowo obraża innych –
daj sobie spokój. Nie tylko ze względu na krzywdę tej osoby (bo nigdy nie
wiesz, czy przejmie się twoją opinią, a jeśli tak, to jak bardzo i co w związku
z tym postanowi zrobić – nie mówię tu zaraz o robieniu sobie krzywdy, ale na
przykład o rezygnacji z marzeń czy utracie wiary we własne możliwości).
Pamiętaj, że w Internecie nikt nie jest prawdziwie anonimowy i jeśli komuś się
zachce, to zawsze jakoś da radę cię wytropić ;)
Na koniec
zachęcę was jeszcze do sięgnięcia po „Wszystko, czego pragnęliśmy”. Jest to
naprawdę niezwykła książka i warto się z nią zapoznać. Jeśli znacie jakieś inne
książki, które poruszają temat hejtu w sieci, dajcie znać w komentarzach. Jeśli
chcecie, możecie też podzielić się tam swoją historią z hejterami w roli głównej!
P.
(very.little.book.nerd)
Książka świetna i poruszająca aktualny problem, który niestety narasta.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Dlatego warto o nim mówić, jeśli chociaż jedna osoba dzięki temu zmieni swoje nastawienie, to już będzie sukces :)
UsuńProblem rośnie i będzie rósł. Nawet jak nie czujemy się anonimowi w sieci, to czujemy się bezkarni. To przerażające.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Dlatego warto zrobić coś, żeby to poczucie bezkarności zniknęło...
UsuńTo ważny temat, wart nagłaśniania i komentowania, aby uświadamiać, szczególnie młodym ludziom, niebezpieczeństwa płynące z sieci, groźne bo anonimowe. A po książkę sięgnę na pewno :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak! A książkę bardzo polecam, jest warta uwagi :)
UsuńUwielbiam te autorkę. Co do hejtu to jest on niestety wszechobecny i według mnie trzeba nagłaśniać problem. Ostatnimi czasy spotkałam się z informacją że hejterka kupowała profil z 20tyś followersów żeby kogoś obrazić. To chore. Jeśli nie podoba nam się treści zamieszczane czy to na blogach czy instagramie powinniśmy po prostu przestać obserwować takie osoby a nie wbijać im szpilkę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, o tym trzeba mówić głośno. A takie zachowania... po co to? Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, w jakim celu ludzie robią takie coś. Trzeba się bardzo nudzić w życiu i nie mieć żadnego szacunku dla innych.
UsuńŚwietna recenzja i bardzo drobiazgowa analiza temat. Mini wywiady - super pomysł ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, takie komentarze dodają skrzydeł! <3
UsuńKojarzyłam okładkę, a nie miałam pojęcia na jaki temat ona jest! A jest bliska praktycznie kazdemu, kto z internetu korzysta:) chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam, porusza ważne tematy i jest niesamowicie wciągająca :)
UsuńPrawdą jest, że nigdy nie uchronimy się od nienawiść i zwykłego hejtu, bo istnieją ludzie i ludziska, ale nadal jest to rzecz przykra, z którą powinniśmy walczyć i za żadne skarby nie akceptować. Super, że udało Ci się zasięgnąć również opinii innych ludzi na ten temat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Gaba bookish-shark.blogspot.com
Dokładnie! I dziękuję, starałam się wybrać ciekawe osoby, które wniosą do tego wpisu coś interesującego :)
UsuńTytuł sobie zapiszę, ale może pod kątem zrozumienia obecnych nastolatek, z którymi będę miała niebawem do czynienia - i to poważnie... może coś mi to pomoże :D bardzo podobają mi się twoje przemyślenia jak i te mini wywiady!
OdpowiedzUsuńHahah kto wie, możliwe! Na pewno da ci do myślenia w kwestii korzystania przez dzieciaki z portali społecznościowych. Dziękuję bardzo! <3
UsuńSmuci mnie drugi akapit podsumowania, a najbardziej kilka pierwszych słów :DDDDDDDDD Chyba czas na spotkanie z Emilką twarzą w twarz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Girl in books
Hahah, ty jesteś wyjątkowa, nie zaliczasz się do tej kategorii :D
UsuńNie znam jeszcze tej autorki :(
OdpowiedzUsuńJa czytałam tylko tę pozycję, ale na pewno sięgnę jeszcze po inne :)
Usuńnic nie czytałam tej autorki, chyba pora to zmienić. Świetny pomysł na wywiad!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak! I dziękuję bardzo! <3
UsuńTyle już razy widziałam książki tej autorki i jakoś nigdy po żadną nie sięgnęłam :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Grovebooks
W takim razie może pora to zmienić! Ja jeszcze innych nie czytałam, ale słyszałam, że również są bardzo dobre :)
UsuńKiedy miałam kilkanaście lat nie było nawet komórek i w sumie ciesze się, że młodość przeszła mi bez takokropnych rzeczy jakie mogą dziać się teraz. Wtedy nawet jeśli ktoś został wyśmiany działo się to na małą skalę, teraz cały swiat może dowiedzieć się w przeciągu kilku chwil o każdej porażce czy po prostu tym, że ktoś się na ciebie uwziął... Ciężkie czasy, niby technologia ma nam ułatwiać zycie, a czasem mam wrażenie, że jest odwrotnie.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Technologia to coś genialnego, ale trzeba się z nią obchodzić z rozumem. Niestety, tak było i będzie, że znajdą się osoby czerpiące radość z krzywdzenia innych, a im więcej będą miały możliwości, tym bardziej będą z nich korzystać...
UsuńMnie hejt w internecie jeszcze nie spotkał ale wiadomo... Jeszcze. A książkę mam w planach.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo. Życzę ci, żeby ominął cię szerokim łukiem :D
UsuńMam wrażenie, że tylko mnie ta książka nie interesuje.
OdpowiedzUsuńNie tym razem.
Pozdrawiam
Nie każdy musi lubić tego typu książki, to normalne :)
Usuń